Za dużo myślę. Zuzanna Marczyńska
  • strona główna
  • o mnie
  • moim zdaniem
    • moim zdaniem

      Nie myl asertywności z agresją.

      31 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Nie wierzę w siostrzeństwo.

      31 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Czy mówienie „nie lubię dzieci” jest ok?

      13 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Jestem uprzywilejowana.

      13 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Czy „bezalkoholowy szampan” dla dzieci jest szkodliwy?

      13 stycznia, 2022

  • wnętrza
    • wnętrza

      Metamorfoza naszego salonu

      13 stycznia, 2022

      wnętrza

      „Zapominanie” – o moim cyklu grafik

      24 lutego, 2021

      wnętrza

      Jak zrobić galerię ścienną?

      22 listopada, 2020

      wnętrza

      Metamorfoza sypialni

      7 października, 2020

      wnętrza

      O mojej różowej łazience

      7 października, 2020

  • macierzyństwo
    • macierzyństwo

      Dlaczego publikuję zdjęcia moich dzieci w sieci?

      15 kwietnia, 2021

      macierzyństwo

      10 faktów, które zaskoczyły mnie w ciąży i…

      28 stycznia, 2021

      macierzyństwo

      Karmienie piersią nie chroni przed… ocenami

      11 stycznia, 2021

      macierzyństwo

      Dlaczego przewijałam dziecko w restauracji?

      11 grudnia, 2020

      macierzyństwo

      Kilka słów o klapsach

      5 października, 2020

  • zdrowie psychiczne
    • zdrowie psychiczne

      Nie myl asertywności z agresją.

      31 stycznia, 2022

      zdrowie psychiczne

      Toksyczna pozytywność

      5 października, 2021

      zdrowie psychiczne

      Psychoterapia nie działa?

      15 kwietnia, 2021

      zdrowie psychiczne

      Zapiski z terapii. Skuteczność zamiast kłótni.

      13 kwietnia, 2021

      zdrowie psychiczne

      Zapiski z terapii. Regulacja emocji i przetrwanie kryzysu.

      28 marca, 2021

  • historie
    • moje historie

      Historia porodowa IV. Narodziny Zelii

      27 maja, 2022

      moje historie

      Blizny.

      31 stycznia, 2022

      moje historie

      Galaretka z pigwy

      21 stycznia, 2022

      moje historie

      Przypadki

      14 stycznia, 2022

      moje historie

      Korczyna. Dziennik pewnej wyprawy.

      14 stycznia, 2022

  • #findmomchallenge
    • #findmomchallenge

      #findmomchallenge nr 23

      31 stycznia, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 22

      13 stycznia, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 21

      15 kwietnia, 2021

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 20

      15 kwietnia, 2021

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 19

      6 stycznia, 2021

  • strona główna
  • o mnie
  • moim zdaniem
    • moim zdaniem

      Nie myl asertywności z agresją.

      31 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Nie wierzę w siostrzeństwo.

      31 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Czy mówienie „nie lubię dzieci” jest ok?

      13 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Jestem uprzywilejowana.

      13 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Czy „bezalkoholowy szampan” dla dzieci jest szkodliwy?

      13 stycznia, 2022

  • wnętrza
    • wnętrza

      Metamorfoza naszego salonu

      13 stycznia, 2022

      wnętrza

      „Zapominanie” – o moim cyklu grafik

      24 lutego, 2021

      wnętrza

      Jak zrobić galerię ścienną?

      22 listopada, 2020

      wnętrza

      Metamorfoza sypialni

      7 października, 2020

      wnętrza

      O mojej różowej łazience

      7 października, 2020

  • macierzyństwo
    • macierzyństwo

      Dlaczego publikuję zdjęcia moich dzieci w sieci?

      15 kwietnia, 2021

      macierzyństwo

      10 faktów, które zaskoczyły mnie w ciąży i…

      28 stycznia, 2021

      macierzyństwo

      Karmienie piersią nie chroni przed… ocenami

      11 stycznia, 2021

      macierzyństwo

      Dlaczego przewijałam dziecko w restauracji?

      11 grudnia, 2020

      macierzyństwo

      Kilka słów o klapsach

      5 października, 2020

  • zdrowie psychiczne
    • zdrowie psychiczne

      Nie myl asertywności z agresją.

      31 stycznia, 2022

      zdrowie psychiczne

      Toksyczna pozytywność

      5 października, 2021

      zdrowie psychiczne

      Psychoterapia nie działa?

      15 kwietnia, 2021

      zdrowie psychiczne

      Zapiski z terapii. Skuteczność zamiast kłótni.

      13 kwietnia, 2021

      zdrowie psychiczne

      Zapiski z terapii. Regulacja emocji i przetrwanie kryzysu.

      28 marca, 2021

  • historie
    • moje historie

      Historia porodowa IV. Narodziny Zelii

      27 maja, 2022

      moje historie

      Blizny.

      31 stycznia, 2022

      moje historie

      Galaretka z pigwy

      21 stycznia, 2022

      moje historie

      Przypadki

      14 stycznia, 2022

      moje historie

      Korczyna. Dziennik pewnej wyprawy.

      14 stycznia, 2022

  • #findmomchallenge
    • #findmomchallenge

      #findmomchallenge nr 23

      31 stycznia, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 22

      13 stycznia, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 21

      15 kwietnia, 2021

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 20

      15 kwietnia, 2021

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 19

      6 stycznia, 2021

Za dużo myślę. Zuzanna Marczyńska
macierzyństwo

Nieudana adaptacja w przedszkolu

by Zuzanna 22 września, 2020
written by Zuzanna 22 września, 2020

Ten tydzień był wyczerpujący emocjonalnie. Dzieci jak szybko do przedszkola poszły – tak szybko z niego wyszły. Staram się być elastyczna i akceptować zmieniające się dynamicznie warunki emocjonalne – lęk, złość, bezradność. Mimo wszystko w pierwszej kolejności zaliczyłam klasyczny meltdown w obliczu zdublowanego meltdownu moich dzieci. Histeria bywa u nas zaraźliwa choć czasem posiadam zasoby wystarczające do zachowania spokoju i staję na wysokości zadania. Uczę się ciągle ufać sobie i swojej intuicji. To ja jestem matką i ja znam moje dzieci najlepiej. Mam swoje zasady i nie będę ich łamać w imię wydumanych, cudzych przekonań, które mnie nie przekonują. Sporo energii i czasu poświęcam na swoją edukację jako rodzica – moją wiedzę staram się opierać na współczesnej psychologii, badaniach naukowych, lekturze autorytetów; choć sama często jaki taki zwykły „rodzic codzienny” mocno kuleję. Wiedza teoretyczna (bo praktyczna polega przede wszystkim na obserwacji) daje jednak siłę do dokonywania wyborów – czasem trudnych, pewnie czasem związanych z uczuciem porażki. Iwo na ten moment zostaje w domu. Gniewko spróbuje z przedszkolem państwowym jeśli nic nam nie pokrzyżuje planów. A potem zobaczymy. Staram się odpuścić rzeczy, na które nie mam wpływu i i na bieżąco podejmować dobre decyzje w obszarach, które zależą ode mnie. Nie przywiązywać się do planów, nie ruminować na temat rozczarowań, porażek, zawiedzionych nadziei – takie przed sobą stawiam zadania. To dla mnie bardzo trudne, bo całe życie robiłam zupełnie odwrotnie. Na @emocje.pro ostatnio przeczytałam „Licz na najlepsze i planuj najgorsze.” – dużą wolność daje takie myślenie – niby optymistyczne, ale jednak z planem B, a może nawet wyjściem ewakuacyjnym. My właśnie wyszliśmy takim wyjściem na pustą polanę i szukamy szlaku.
Nie podjęłam decyzji o rezygnacji tylko z powodu jakiejś jednorazowej histerii dzieci. Zaufajcie mi – powodów było znacznie więcej.

Dzień później.

Nie jestem idealną matką, mam masę problemów emocjonalnych różnego sortu, które czasem trudno jest mi dźwigać. Z pewnością rzutuje to też niejednokrotnie na jakość mojego macierzyństwa, o czym staram się dosyć regularnie i uczciwie pisać. Może nie każdy z komentujących zdaje sobie sprawę z tego, że wymaga to pewnego rodzaju odwagi. Pozwala mi ona regularnie wystawiać się na oceny i komentarze odnośnie treści z mojego życia, moich decyzji i moich poglądów. Nie znaczy to jednak, że z tej okazji mogę pozwolić każdemu swobodnie interpretować, przeinaczać i dywagować nad moimi rzekomymi błędami wychowawczymi czy też realnymi lub wyimaginowanymi słabymi stronami, mniej lub bardziej tu eksponowanymi. Każdy ma prawo do swojej opinii; stosunkowo rzadko (w zasadzie nie wiem czy kiedykolwiek) zdarza mi się cenzurować lub blokować dyskusje, które wywiązują się pod moimi tekstami. Taka dyskusja na prawie 200 komentarzy wywiązała się pod poprzednim postem, udostępnionym na moim fejsbuku i dotyczyła decyzji o wypisaniu dzieci z przedszkola po tygodniu. Nie planowałam opisywać szczegółowo powodów tej decyzji – chciałam, żeby to był raczej enigmatyczny wpis o wartościach, jakie wyniosłam z tego niełatwego doświadczenia.

Jednak związku z tym, że kilka moich słów zostało nadinterpretowanych, a historia zaczęła żyć swoim życiem wyrosłym z cudzych wyobrażeń – chciałabym sprostować kilka faktów. 
Wyszłam bowiem w oczach niektorych – na przewrażliwioną matkę, która od razu zrezygnowała jak tylko dzieci zrobiły jej histerię. A może wręcz sama zaczęła histeryzować i tym doprowadziła do histerii dzieci 😉 Otóż nie. Tak nie było. Zrezygnowałam, bo panie nie dotrzymały umowy ze mną, postanowiły przetestować swoje „metody adaptacji”, które na moje młodsze dziecko zadziałały koszmarnie i tak z otwartego, pozytywnie nastawionego w pierwszych dniach 3-latka, który chciał iść do przedszkola i nie miał żadnych problemów z rozstaniem – z każdym kolejnym dniem było coraz gorzej, aż na sam koniec miałam dziecko straumatyzowane, rozhisteryzowane i błagające by go nie puszczać do przedszkola. Wystarczyło kilka dni podczas których spędził  tam kilka godzin na bezustannym płaczu i wołaniu, że chce do mamy i do Gniewka. Mimo, że miałam obiecany telefon w razie problemów. Z adaptacją Gniewka tutaj nie było żadnych problemów (chodził do innego przedszkola 2 lata przed roczną przerwą), ale i jemu ostatniego dnia udzieliła się histeria Iwa, on też nie chciał iść jeśli Iwo nie pójdzie i nie miałam serca go zostawić bo pomyślałam, że może mieć żal, że młodszego wzięłam a jego nie.
Nie pisałam też nigdzie, że ja sama zaliczyłam meltdown w przedszkolu. Od początku zostawiałam dzieci dosyć beztsrosko same, a do samego końca zachowałam pozorny spokój, choć w środku szalała burza. Nie mogę sobie zarzucić, że w jakikolwiek sposób przyczyniłam się do tej sytuacji. W meltdown wpadłam już po zabraniu dzieci, kiedy doszło do mnie druzgoczące poczucie porażki i emocje puściły.

adaptacjanieudana adaptacjaprzedszkoleslider
0 comment
0
FacebookTwitterPinterestEmail
Zuzanna

previous post
Na autostradzie.
next post
Afera w restauracji: dzieciom wstęp wzbroniony.

You may also like

Dlaczego publikuję zdjęcia moich dzieci w sieci?

15 kwietnia, 2021

10 faktów, które zaskoczyły mnie w ciąży i...

28 stycznia, 2021

Karmienie piersią nie chroni przed… ocenami

11 stycznia, 2021

Dlaczego przewijałam dziecko w restauracji?

11 grudnia, 2020

Kilka słów o klapsach

5 października, 2020

O treningu snu i kryzysie matki bliskościowej

5 października, 2020

Afera w restauracji: dzieciom wstęp wzbroniony.

22 września, 2020

Historia porodowa III. Narodziny Joszka

22 września, 2020

Historia porodowa II. Narodziny Iwka

22 września, 2020

Historia porodowa I. Narodziny Gniewka

22 września, 2020

O mnie

O mnie

Zuzanna Marczyńska-Maliszewska

Kobieta Chaos. Absolwentka grafiki na ASP w Katowicach, fotografka, żona architekta, mama trzech synów i córki. Wewnętrzny imperatyw tworzenia realizuje na wiele sposobów. Na co dzień ma problem z prokrastynacją / organizacją (niepotrzebne skreśl, a może raczej nic nie skreślaj) i za dużo myśli. Nie lubi gotować i sprzątać, ale lubi dobre jedzenie i porządek (ot, paradoks). Lubi też opuszczone miejsca, kawę latte o poranku i zapach powietrza po burzy. Więcej >>>

zu.marczynska@gmail.com

Instagram

zuzanna.marczynska

Być może @mateusz_adamczyk wyjaśni mi skąd się bierze w naszym narodzie usilna niechęć do odmiany imion zakończonych na "o"? 🤔 

Odnoszę wrażenie, że tak jak Polacy boją się odmieniać nazwisk, tak samo stają jak sparaliżowani w obliczu perspektywy odmienienia słów zakończonych na "o" przez przypadki. 

Niech zatem ten post rozwieje ostatecznie wszelkie wątpliwości - Mieszko, Gniewko i Joszko odmieniają się przez przypadki tak samo. Na przykładzie Mieszka: Mieszkowi, Mieszkiem, Mieszku itd. Z analogiczną odmianą Gniewka zazwyczaj problemów nie ma, ale z jakichś powodów fikołki zaczynają się przy Joszku i część osób próbuje odmieniać "(nie ma) Joszki zamiast (nie ma) Joszka". Zdaje się, że taka odmiana byłaby poprawna w przypadku nazwiska Joszko, ale nie jest w przypadku imienia. 

Iwo nastręcza jeszcze więcej problemów i tu spotkałam się z różnymi opiniami językoznawców. Ta najbardziej poprawna i klasyczna odmiana to Iwona, Iwonowi, Iwonem (podobnie w przypadku imion takich jak Otto, Bruno,  Hugo). Prawda jest jednak taka, że jest to bardzo nieintuicyjna i mało znana odmiana (kojarzy się z imieniem Iwon). W przypadku tego imienia jest dopuszczalny brak odmiany i z tym spotykam się najczęściej, natomiast my odmieniamy intuicyjnie czyli Iwem, Iwowi, Iwa. Według części językoznawców taka odmiana jest dopuszczalna i będzie coraz bardziej popularna (podobnie jest w przypadku Otta, Bruna, Huga).

A co do Zelii - piszemy przez dwa "i"na końcu 😄

Wybaczcie mi ten nietypowy post, ale tak często się spotykam z tym zjawiskiem, że musiałam się w końcu odnieść 😄

.
.
.
.
.
.
#matkaczwórki
#matkapolka #macierzynstwo #macierzyństwobezściemy #mamaczwórki #macierzynstwo #macierzyństwo #matkapolka #wielodzietni #rodzicembyć #rodzeństwo #rodzew2022 #rodzenstwo #siblings #momof4 #mamaoffour #mamaof4
Podobno powinnam "wyluzować". No bo jak to? Czwar Podobno powinnam "wyluzować". No bo jak to? Czwarte dziecko a ja dopiero teraz zainteresowałam się cyklami snu niemowląt i metodami, które mogą pomóc dziecku (a w zasadzie nam wszystkim) lepiej spać?  Czwarty poród a ja po raz pierwszy słucham o prawidłowym oddechu w trakcie skurczów?

WTF?! Marczyńska, idź na żywioł! Przecież jesteś doświadczoną matką, Ty wszystko już wiesz! INTUICJA TO POTĘGA! ZAUFAJ SOBIE! Czyżby?

OK. Intuicja to potęga. Ignorancja również - daje dużo luzu, a jednocześnie dużo okazji do wyczerpania formuły "głupi ma szczęście".

W ciągu 8 lat macierzyństwa sporo korzystałam z własnej Intuicji, jak i z własnej ignorancji. Nie zawsze mi to służyło.  Dzisiaj dużo lepiej jestem rozeznana we własnych potrzebach i wiem kiedy służy mi odpuszczanie, a kiedy niekoniecznie. 

Przy każdym kolejnym dziecku coś się zmieniało w moim macierzyństwie, bo każde dziecko było inne, bo ja się zmieniałam,  zmieniały się warunki, potrzeby, ale i za każdym razem dowiadywałam się czegoś nowego. Czasem wiązało się to z zaskoczeniem, zmianą poglądów, nabyciem nowych doświadczeń, aktualizacją wiedzy. 

To, że mam więcej dzieci nie znaczy, że jestem jakąś specjalistką w tym temacie. Czasem dopiero po czasie, po latach doświadczeń możemy zauważyć i ocenić z dystansu, że może wcześniej coś robiliśmy źle. Może teraz zrobię inaczej, sprawdzę co mi służy, spróbuję innych rozwiązań?

Mam czwarte dziecko po czterech latach od ostatniego. Z gromadką lekko odchowanych u boku. To daje niesamowitą perspektywę. Te kilka lat podarowało mi oddech od pieluch i pozwoliło w jakimś sensie cieszyć się z powrotu do nich (choć to nie jest moja ulubiona część macierzyństwa). Dało mi więcej cierpliwości przez świadomość przemijania. Ale dało mi też świeżość spojrzenia i szansę na odejście od starych schematów, które nie zawsze były dobre. 

Nigdy nie byłam fanką własnej intuicji. Zbyt często myliłam ją z lękiem  którego zawsze miałam w nadmiarze. Dziś myślę,  że Intuicja jest równie ważna jak rozwój i wiedza. Patrzę wstecz i widzę błędy.  Chcę się rozwijać i na nich uczyć tak by w przyszłości móc popełniać kolejne i kolejne i nieustannie wyciągać z nich wnioski.

#matkapolka
Jest taka dobra zasada dyskusji. Sama staram się Jest taka dobra zasada dyskusji. Sama staram się do niej stosować i polecam każdemu.

Masz prawo wyrazić swoją opinię, nie zgodzić się z kimś, podjąć próbę polemiki (zwłaszcza jeśli druga strona wyraża chęć takiej dyskusji,  wymiany myśli). Dobrze jest to jednak robić z otwartością na to, że nie zawsze da się zmienić cudze przekonania.

Jeżeli widzisz, że Twoje argumenty nie przekonują rozmówcy, to zamiast się obrażać / obrażać jego / przypisywać mu złe intencje i zarzucać szkodliwe zachowania lub poglądy (w końcu nie przyjął Twojej jedynie słusznej opinii) - wycofaj się z dalszej dyskusji z szacunkiem do rozmówcy. Świat się nie zawali jeśli ktoś się z Tobą nie zgodzi. 

Powyższe zasady przeniesione na płaszczyznę mediów społecznościowych dotyczą zarówno twórców, jak i odbiorców. Widzę czasem jak niektórzy influencerzy traktują swoich obserwatorów niczym natętne muchy  od których muszą się opędzać - publicznie ich krytykując, obrażając, pogardliwie komentując ich próby nawiązania polemiki. Nie są otwarci na niezgodę, krytykę, odmienne poglądy.

Z drugiej strony mam nie raz do czynienia z ofensywnymi obserwatorami, którzy oczekują, że będę spełniać ich oczekiwania, dyskutują do upadłego domagając się bym zmieniła moje poglądy (bo przecież wiadomo, że oni mają rację), a jeśli tego nie robię to dostaję w zamian pretensje i zarzuty, a nawet szantaże emocjonalne.

Poświęcam (a według niektórych marnuję) sporo czasu na prywatne rozmowy z moimi czytelnikami i bardzo to sobie cenię. Najbardziej jednak cenię sobie umiejętność stosowania zasady "let's agree to disagree" w praktyce i odnajdywanie się w tym dysonansie. Nie lubię natomiast zrzucania na mnie odpowiedzialności za cudze emocje i zachowania. Sama też staram się tego nie robić. 

.
.
.
.
#rozwoj
#rozkminy #psychorozkminy #psychologia #howwelive
#retrohauls #retrostyle #rattanfurniture #apartmenttherapy #polskiewnetrza #domoweinspiracje #domzduszą #sypialniamarzen #sypialniaboho #bohoworkspace #bohovibes #workspaces #gallerywalldecor #bohowallhanging #gallerywallinspo #galeriascienna #polishjungle #polishboho #mycosyhome #eclectichome #maximalism #bohobedroom #gallerywallinspo #wallhangings
To zdjęcie zrobiła mi Iga @wilczy.sko jakieś dw To zdjęcie zrobiła mi Iga @wilczy.sko jakieś dwa tygodnie przed porodem, kiedy moje życie wyglądało mniej więcej tak jak na tym zdjęciu 🙈 

Luksus, bo moi rodzice wzięli całą naszą trójkę na ferie zimowe - mogłam więc totalnie się wyluzować na samej końcówce ciąży oglądając Netflixa i leżąc do góry brzuchem. Tak miało być  Lucky me...

Problem w tym, że wybuchła wojna i choć radziłam sobie pozornie świetnie z lękiem na tym tle, to poziom napięcia niebezpiecznie wzrastał z każdym, kolejnym dniem. Termin porodu wciąż się zbliżał a ja codziennie zastanawiałam się czy to już,  czy to dziś będzie ten dzień? Kompletnie nie przypuszczałam, że urodzę w terminie! Miałam przez to ogromne problemy z koncentracją i nawet podczas oglądania seriali było mi ciężko się zrelaksować. Do tego nieustannie twardniejący brzuch i nawracające bóle okolicy spojenia dosyć mocno dawały mi się we znaki w tej końcówce ciąży. No i nie mogłam się nawet poskarżyć na Instagramie, bo przecież trzymałam to w tajemnicy 🙃

4ech sezonów "Mr Robot" również nie polecam  w celach relaksacyjnych - natomiast bardzo polecam w kontekście naszej aktualnej sytuacji na arenie międzynarodowej. Warto obejrzeć, choć nie jest to łatwy serial (zwłaszcza jak się ogląda hurtem 🙈).

I tak sobie myślę co mniej najbardziej zaskoczyło w ostatniej ciąży? O tym chyba muszę zrobić osobny wpis, bo było tego trochę 🙃 nie wierzcie w to, że różnice w ciążach zależą od płci. Każda ciąża jest inna i każdy poród jest inny - nie ma to nic wspólnego z płcią dziecka 🤣

Przypominam, że historia narodzin Zelii jest od dwóch dni dostępna na blogu. Link wisi w Bio.

.
.
.
#ciaza #ciąża #pregnant #preggo #preggobelly #9monthsold #9monthspregnant #rodzew2022 #matka #matkapolka #mamaczwórki #macierzyństwobezściemy #macierzynstwo #macierzyństwo #macierzynstwobezlukru #jestemmama #wielodzietni #rodzicembyć #9miesiąc #9miesiecy #netflix
I to zapiera dech, że jest coś a nie nic gdy bud I to zapiera dech, że jest coś a nie nic
gdy budzisz się to nadal jesteś ty
i to zapiera dech
że obok ciebie jest ktoś
i że mogło być nic
a jest wszystko.

Kiedy miałam 18 lat moja mama zachorowała na raka. Tego samego, na którego jej własna mama zmarła gdy ona miała 19 lat. Udało się pokonać raka piersi numer jeden, więc po roku pojawił się drugi. Przez długi czas leczenia i badań kontrolnych zastygałam w nieustannym przerażeniu, że ją stracę. Ale wreszcie nastały te wymarzone, złote lata spokoju, ciszy, remisji. 

Pozostały trudne wspomnienia i lęki, a jednak dziś wciąż jest mi dane szczęśliwie kłócić się z nią o pierdoły. Znam wiele osób, które tego szczęścia nie zaznały i już na zawsze ich Dzień Matki będzie smakował goryczą utraty. Jak mojej mamie od kilkudziesięciu lat. 

Jeśli ktoś mi ma ochotę wytknąć moje uprzywilejowanie, to jest to pierwsza rzecz z długiej listy, którą bym wymieniła. Choć nie jest to relacja pozbawiona wad (a która jest?) to mam ogromne szczęście mieć matkę obecną i kochającą, okazującą uczucie nie tylko w słowach, ale głównie w czynach. Tak się dziś cieszę i tak doceniam, że Ciebie mamy. Dziękuję za miłość ❤

Mogło być nic
A jest wszystko ❤

26.05.2022

#dzienmamy #dzienmatki #dzieńmatki #dzieńmamy #mama #matka #matkapolka #macierzynstwo #macierzyństwo #instamateczki #instamatka #instamatki #kochamciemamo
Za dwa dni minie 12 tygodni od porodu w związku z Za dwa dni minie 12 tygodni od porodu w związku z czym w końcu wzięłam się w garść i zaczęłam spisywać historię porodową Zelii, której wiele z Was nie może się doczekać. Doszłam już do etapu odejścia wód i porodówki, zaczyna się robić "gorąco" 🤣

Czy to będzie moja ostatnia taka historia...? Prawdopodobnie tak. Czy mi żal? Przyznam, że nie myślę o tym. Czy patrzę na moje dziecko i przykro mi, że to może być mój ostatni raz z takim maluszkiem? Nie skupiam się na ostatnich razach tylko na pierwszych, pomimo, że to czwarte dziecko. Ale pierwsze czwarte, pierwsza córka, pierwsze w nowym domu, pierwsze z trójką starszego rodzeństwa, pierwsze po  dłuższej przerwie... każde kolejne dziecko jest w pewnym sensie pierwszym, bo zawsze zmienia się kontekst. I cieszę się tym. Cieszę się, że już drugi miesiąc dobrze śpi w nocy, że przerośnięty odzwiernik nadal nie daje objawów (może jednak nigdy nie da?), że ulewanie się nie pogorszyło, że fajnie się rozwija, że się uśmiecha i głuży, że lubi kąpiele w wiaderku. I martwię się. Czym się martwię - ciężko wymienić, bo tyle tego i ciągle znajduje się jakiś nowy powód. A jednocześnie cieszę się czasem, kiedy zapominam o martwieniu się i żyję normalnie - tu i teraz. 

Ostatnich 12 tygodni było emocjonalnie i fizycznie koszmarnie wyczerpujące i stresujące a ja wciąż tu jestem i cieszę się każdym dobrym momentem pomiędzy napadami lęku. Bywa, że tygodniami jest spokój. Bywa, że lęk przychodzi co kilka dni lub nawet co dzień. Rozprawiam się z nim na bieżąco. Przyjmuję go bez entuzjazmu, niczym nieproszonego gościa, a on przychodzi i szybko wychodzi, bo niezbyt u mnie gościnnie. Staram się go nie dokarmiać, nie zabawiać, a mimo to wciąż wraca, nie daje za wygraną. Ciężko mi z tym, a jednocześnie mam poczucie, że sobie radzę. Jakoś sobie radzę. 

.
.
.
.
.
.
#zaburzeniapsychiczne #zaburzenialękowe #lęki #macierzyństwobezściemy #macierzynstwo #matkapolka #matkaczwórki #matka #apartmenttherapy #mylvngrm #mylivingroom #bohemianhome #apartmenttherapy #polskiewnetrza #domoweinspiracje #eclecticdecor #maximalism #wallhangingdecor #galeriascienna #gallerywalldecor #gallerywall #gallerywallinspo #polishboho #wnetrzazpazurem #howwelive
23.05.2018 Na Izbie Przyjęć jesteśmy po 19:00 23.05.2018

Na Izbie Przyjęć jesteśmy po 19:00. Na szczęście nie ma kolejek. Zaczynam tłumaczyć pani w rejestracji, że mam skurcze, że to mój trzeci poród, że jestem po CC i chcę rodzić naturalnie… I nagle skurcze zaczynają niesamowicie przybierać na sile. Mam wrażenie, że są co minutę i są naprawdę bardzo mocne. Przypomina mi się ten ból, który dosłownie powala na ziemię. Nagle przestaję się przejmować, czy wypada czy nie, zaczynam jęczeć i kładę głowę na blacie przy rejestracji. Pani, widząc, że akcja najwyraźniej posuwa się do przodu, w pośpiechu każe mi podpisywać papiery (po raz pierwszy żałuję, że mam takie długie nazwisko ;)) i dzwoni na porodówkę. Każą mi się przebrać w „kreację porodową”. Jestem cała zlana potem, do przebieralni sunę po ziemi, trzymając się kurczowo ramienia mojego męża. Kiedy tylko skurcz na chwilę odpuszcza, staram się wykorzystać moment i przebieram się w ekspresowym tempie, byle tylko zdążyć przed kolejnym. Robi się nerwowo, bo mąż nie do końca ogarnia zawartość mojej walizki, ale ostatecznie jakoś się nam to udaje. Wychodzę z przebieralni krokiem żywego trupa i zmierzam do windy, nadal głośno jęcząc z bólu. I wtedy przytrafia mi się ciekawy przypadek wspólnoty losu. Mijam faceta, który również zwija się z bólu i jęczy tak samo głośno, jak ja. Echo naszych symultanicznych jęków odbija się od ścian korytarza i myślę sobie, że w sumie jestem w lepszej sytuacji, bo mnie boli z powodu porodu, a jego z powodu choroby lub innego uszczerbku na zdrowiu.

Kolejny, cholernie mocny skurcz, chwyta mnie w momencie, gdy otwierają się przede mną drzwi windy na porodówce. Położna wita mnie więc dokładnie w chwili, gdy z moich ust rozlega się pierwszy, donośny okrzyk bólu. Kładę się spiesznie na łóżku porodowym w celu zbadania. I słyszę coś, co mnie (mówiąc delikatnie) nie nastraja pozytywnie już na starcie: „2 centymetry rozwarcia. Niech pani tak nie wrzeszczy, bo jeszcze długa droga przed panią”. 

Link do całej historii porodowej jak zwykle z okazji urodzin wrzucam w bio. 
A tymczasem polecam rodzinie w maju! 

Joszku Samuelu, wszystkiego najlepszego z okazji czwartych urodzin 🥳 żyj szczęśliwie ❤

#urodziny #czterolatek #4lata #matkapolka
Nie lubię szufladkowania. Postrzeganie ludzi prze Nie lubię szufladkowania. Postrzeganie ludzi przez pryzmat zespołu jakichś cech, czy udziału w grupie społecznej i dopisywanie do tego przesadnego czy wręcz nadrzędnego znaczenia jest topowym zniekształceniem poznawczym  a jednocześnie procesem, od którego ludzie trzeźwo myślący powinni celowo i aktywnie stronić. 

Każdy z nas ma takie mroczne zakamarki umysłu, w które czasem się zapędza, ale warto się zastanowić jak często do nich zaglądać. Większość z nas w głowie ocenia innych w pierwszym odruchu, ale wciąż pozostaje ogromne pole do popisu jeśli chodzi o wychodzenie poza własne uprzedzenia i kalki przekonań. Z terapii wyniosłam niezwykle istotne pytanie: "czy to jest fakt czy tylko moje przekonanie?". I ono zmienia wszystko jeśli podejdę do niego na serio i rzeczywiście odbiorę własnym myślom moc sprawczą, aktywnie zniekształcającą rzeczywistość wokół mnie. Nagle może się okazać, że to nie "ONI mi coś robią", ale, że to JA sama sobie coś robię patrząc na życie w krzywym zwierciadle.

Ktoś mi tu ostatnio zarzucił, że lubię się nad sobą użalać. I wiecie co? To jest prawda. Od najmłodszych lat jest to moja pięta achillesowa. Tak mam i ciężko się żyje z takim nastawieniem do życia - nie polecam. Jednocześnie mam tego pełną świadomość, wciąż staram się korygować własne niepomocne wzorce myślenia. Ba, nawet mam do tego dystans i potrafię się pośmiać z siebie samej. Być może "użalanie się" nigdy nie przestanie być moją ulubioną "ciemną uliczką", w którą skręcam przy pierwszym, lepszym potknięciu. Ale to, że mam tego świadomość i z tym walczę - jest już moim wielkim sukcesem.
.
.
.
.
#zdrowiepsychiczne #rozwojosobisty #rozwoj #psychorozkminy #rozkminy #las #wlesie #wlesienajlepiej #niezapominajki #psychoterapiajestdlaludzi #psychoterapia #psychologia #matkapolka #zniekształceniapoznawcze
Maj to najkrótszy miesiąc w roku. Zauważyłam t Maj to najkrótszy miesiąc w roku. Zauważyłam to już w podstawówce. Zawsze mija zanim na dobre się zacznie, choć rzeczywistość wokół tak bardzo się w tym czasie zmienia. Najbardziej lubię ten przesycony chlorofilem kolor zieleni. Świeżutki baby green. Myślicie, że znudziłoby nam się gdybyśmy przez cały rok mieli maj?

Jednocześnie serdeczne wyrazy współczucia składam wszystkim alergikom, którzy w maju mierzyć się muszą z wysypem wszelkiej maści alergenów (niestety mam takich osobników na stanie).

Dokładnie 11 tygodni temu urodziłam Zelię, która wreszcie dobija do 5 kg wagi i niedługo skończy ten niesławny IV trymestr. Nie powiem Wam sztampowego "nie wiem kiedy to zleciało". Nie wiem kiedy to ja byłam w stanie zaliczyć w tym czasie tyle wizyt specjalistycznych,  lekarskich i... wirusów 🙈 Przysięgam Wam - to były najbardziej intensywne 3 miesiące w moim życiu i jestem w głębokim szoku, że wciąż jeszcze nie wysiadłam psychicznie (nie zapeszając).

Ps. W tym tygodniu zaczęłam nowy cykl o nazwie "LIVE W CIEMNO", w ramach którego zapraszam do rozmowy gości - niespodzianki. Dopiero w trakcie dowiecie się kto jest moim rozmówcą i o  czym właściwie pogadamy. A spektrum tematów będzie ogromne. We wtorek rozmawiałam z @cienwiatrupl (niestety live się nie zapisał, ale planujemy powtórkę), a dziś... poznacie kolejnego gościa już o 21.00 😄 kto będzie?
.
.
.
.
.
.
.
#bedroom #bedroominspo #bedroomdesign #bohobedroom #bedroomideas #bedroomideas #plantshelfie #plantshelfie #sypialniamarzen #sypialniaboho #sypialnia #mojasypialnia #mybedroom #mybedroomgoals #polishboho #wnetrzazpazurem #domoweinspiracje #polskiewnetrza #bluewall #diywalldecor #handmadewalldecor #howwelive #apartmenttherapy #bedroomsofinstagram #bedroomstyling
Load More...

TU TEŻ JESTEM

Facebook Instagram Pinterest Email

OSTATNIE POSTY

  • Historia porodowa IV. Narodziny Zelii

    27 maja, 2022
  • #findmomchallenge nr 23

    31 stycznia, 2022
  • Nie myl asertywności z agresją.

    31 stycznia, 2022
  • Blizny.

    31 stycznia, 2022
  • Nie wierzę w siostrzeństwo.

    31 stycznia, 2022

Kategorie

  • #findmomchallenge (24)
  • macierzyństwo (15)
  • moim zdaniem (19)
  • moje historie (20)
  • Uncategorized (4)
  • wnętrza (5)
  • zdrowie psychiczne (18)

Instagram

zuzanna.marczynska

Być może @mateusz_adamczyk wyjaśni mi skąd się bierze w naszym narodzie usilna niechęć do odmiany imion zakończonych na "o"? 🤔 

Odnoszę wrażenie, że tak jak Polacy boją się odmieniać nazwisk, tak samo stają jak sparaliżowani w obliczu perspektywy odmienienia słów zakończonych na "o" przez przypadki. 

Niech zatem ten post rozwieje ostatecznie wszelkie wątpliwości - Mieszko, Gniewko i Joszko odmieniają się przez przypadki tak samo. Na przykładzie Mieszka: Mieszkowi, Mieszkiem, Mieszku itd. Z analogiczną odmianą Gniewka zazwyczaj problemów nie ma, ale z jakichś powodów fikołki zaczynają się przy Joszku i część osób próbuje odmieniać "(nie ma) Joszki zamiast (nie ma) Joszka". Zdaje się, że taka odmiana byłaby poprawna w przypadku nazwiska Joszko, ale nie jest w przypadku imienia. 

Iwo nastręcza jeszcze więcej problemów i tu spotkałam się z różnymi opiniami językoznawców. Ta najbardziej poprawna i klasyczna odmiana to Iwona, Iwonowi, Iwonem (podobnie w przypadku imion takich jak Otto, Bruno,  Hugo). Prawda jest jednak taka, że jest to bardzo nieintuicyjna i mało znana odmiana (kojarzy się z imieniem Iwon). W przypadku tego imienia jest dopuszczalny brak odmiany i z tym spotykam się najczęściej, natomiast my odmieniamy intuicyjnie czyli Iwem, Iwowi, Iwa. Według części językoznawców taka odmiana jest dopuszczalna i będzie coraz bardziej popularna (podobnie jest w przypadku Otta, Bruna, Huga).

A co do Zelii - piszemy przez dwa "i"na końcu 😄

Wybaczcie mi ten nietypowy post, ale tak często się spotykam z tym zjawiskiem, że musiałam się w końcu odnieść 😄

.
.
.
.
.
.
#matkaczwórki
#matkapolka #macierzynstwo #macierzyństwobezściemy #mamaczwórki #macierzynstwo #macierzyństwo #matkapolka #wielodzietni #rodzicembyć #rodzeństwo #rodzew2022 #rodzenstwo #siblings #momof4 #mamaoffour #mamaof4
Podobno powinnam "wyluzować". No bo jak to? Czwar Podobno powinnam "wyluzować". No bo jak to? Czwarte dziecko a ja dopiero teraz zainteresowałam się cyklami snu niemowląt i metodami, które mogą pomóc dziecku (a w zasadzie nam wszystkim) lepiej spać?  Czwarty poród a ja po raz pierwszy słucham o prawidłowym oddechu w trakcie skurczów?

WTF?! Marczyńska, idź na żywioł! Przecież jesteś doświadczoną matką, Ty wszystko już wiesz! INTUICJA TO POTĘGA! ZAUFAJ SOBIE! Czyżby?

OK. Intuicja to potęga. Ignorancja również - daje dużo luzu, a jednocześnie dużo okazji do wyczerpania formuły "głupi ma szczęście".

W ciągu 8 lat macierzyństwa sporo korzystałam z własnej Intuicji, jak i z własnej ignorancji. Nie zawsze mi to służyło.  Dzisiaj dużo lepiej jestem rozeznana we własnych potrzebach i wiem kiedy służy mi odpuszczanie, a kiedy niekoniecznie. 

Przy każdym kolejnym dziecku coś się zmieniało w moim macierzyństwie, bo każde dziecko było inne, bo ja się zmieniałam,  zmieniały się warunki, potrzeby, ale i za każdym razem dowiadywałam się czegoś nowego. Czasem wiązało się to z zaskoczeniem, zmianą poglądów, nabyciem nowych doświadczeń, aktualizacją wiedzy. 

To, że mam więcej dzieci nie znaczy, że jestem jakąś specjalistką w tym temacie. Czasem dopiero po czasie, po latach doświadczeń możemy zauważyć i ocenić z dystansu, że może wcześniej coś robiliśmy źle. Może teraz zrobię inaczej, sprawdzę co mi służy, spróbuję innych rozwiązań?

Mam czwarte dziecko po czterech latach od ostatniego. Z gromadką lekko odchowanych u boku. To daje niesamowitą perspektywę. Te kilka lat podarowało mi oddech od pieluch i pozwoliło w jakimś sensie cieszyć się z powrotu do nich (choć to nie jest moja ulubiona część macierzyństwa). Dało mi więcej cierpliwości przez świadomość przemijania. Ale dało mi też świeżość spojrzenia i szansę na odejście od starych schematów, które nie zawsze były dobre. 

Nigdy nie byłam fanką własnej intuicji. Zbyt często myliłam ją z lękiem  którego zawsze miałam w nadmiarze. Dziś myślę,  że Intuicja jest równie ważna jak rozwój i wiedza. Patrzę wstecz i widzę błędy.  Chcę się rozwijać i na nich uczyć tak by w przyszłości móc popełniać kolejne i kolejne i nieustannie wyciągać z nich wnioski.

#matkapolka
Jest taka dobra zasada dyskusji. Sama staram się Jest taka dobra zasada dyskusji. Sama staram się do niej stosować i polecam każdemu.

Masz prawo wyrazić swoją opinię, nie zgodzić się z kimś, podjąć próbę polemiki (zwłaszcza jeśli druga strona wyraża chęć takiej dyskusji,  wymiany myśli). Dobrze jest to jednak robić z otwartością na to, że nie zawsze da się zmienić cudze przekonania.

Jeżeli widzisz, że Twoje argumenty nie przekonują rozmówcy, to zamiast się obrażać / obrażać jego / przypisywać mu złe intencje i zarzucać szkodliwe zachowania lub poglądy (w końcu nie przyjął Twojej jedynie słusznej opinii) - wycofaj się z dalszej dyskusji z szacunkiem do rozmówcy. Świat się nie zawali jeśli ktoś się z Tobą nie zgodzi. 

Powyższe zasady przeniesione na płaszczyznę mediów społecznościowych dotyczą zarówno twórców, jak i odbiorców. Widzę czasem jak niektórzy influencerzy traktują swoich obserwatorów niczym natętne muchy  od których muszą się opędzać - publicznie ich krytykując, obrażając, pogardliwie komentując ich próby nawiązania polemiki. Nie są otwarci na niezgodę, krytykę, odmienne poglądy.

Z drugiej strony mam nie raz do czynienia z ofensywnymi obserwatorami, którzy oczekują, że będę spełniać ich oczekiwania, dyskutują do upadłego domagając się bym zmieniła moje poglądy (bo przecież wiadomo, że oni mają rację), a jeśli tego nie robię to dostaję w zamian pretensje i zarzuty, a nawet szantaże emocjonalne.

Poświęcam (a według niektórych marnuję) sporo czasu na prywatne rozmowy z moimi czytelnikami i bardzo to sobie cenię. Najbardziej jednak cenię sobie umiejętność stosowania zasady "let's agree to disagree" w praktyce i odnajdywanie się w tym dysonansie. Nie lubię natomiast zrzucania na mnie odpowiedzialności za cudze emocje i zachowania. Sama też staram się tego nie robić. 

.
.
.
.
#rozwoj
#rozkminy #psychorozkminy #psychologia #howwelive
#retrohauls #retrostyle #rattanfurniture #apartmenttherapy #polskiewnetrza #domoweinspiracje #domzduszą #sypialniamarzen #sypialniaboho #bohoworkspace #bohovibes #workspaces #gallerywalldecor #bohowallhanging #gallerywallinspo #galeriascienna #polishjungle #polishboho #mycosyhome #eclectichome #maximalism #bohobedroom #gallerywallinspo #wallhangings
To zdjęcie zrobiła mi Iga @wilczy.sko jakieś dw To zdjęcie zrobiła mi Iga @wilczy.sko jakieś dwa tygodnie przed porodem, kiedy moje życie wyglądało mniej więcej tak jak na tym zdjęciu 🙈 

Luksus, bo moi rodzice wzięli całą naszą trójkę na ferie zimowe - mogłam więc totalnie się wyluzować na samej końcówce ciąży oglądając Netflixa i leżąc do góry brzuchem. Tak miało być  Lucky me...

Problem w tym, że wybuchła wojna i choć radziłam sobie pozornie świetnie z lękiem na tym tle, to poziom napięcia niebezpiecznie wzrastał z każdym, kolejnym dniem. Termin porodu wciąż się zbliżał a ja codziennie zastanawiałam się czy to już,  czy to dziś będzie ten dzień? Kompletnie nie przypuszczałam, że urodzę w terminie! Miałam przez to ogromne problemy z koncentracją i nawet podczas oglądania seriali było mi ciężko się zrelaksować. Do tego nieustannie twardniejący brzuch i nawracające bóle okolicy spojenia dosyć mocno dawały mi się we znaki w tej końcówce ciąży. No i nie mogłam się nawet poskarżyć na Instagramie, bo przecież trzymałam to w tajemnicy 🙃

4ech sezonów "Mr Robot" również nie polecam  w celach relaksacyjnych - natomiast bardzo polecam w kontekście naszej aktualnej sytuacji na arenie międzynarodowej. Warto obejrzeć, choć nie jest to łatwy serial (zwłaszcza jak się ogląda hurtem 🙈).

I tak sobie myślę co mniej najbardziej zaskoczyło w ostatniej ciąży? O tym chyba muszę zrobić osobny wpis, bo było tego trochę 🙃 nie wierzcie w to, że różnice w ciążach zależą od płci. Każda ciąża jest inna i każdy poród jest inny - nie ma to nic wspólnego z płcią dziecka 🤣

Przypominam, że historia narodzin Zelii jest od dwóch dni dostępna na blogu. Link wisi w Bio.

.
.
.
#ciaza #ciąża #pregnant #preggo #preggobelly #9monthsold #9monthspregnant #rodzew2022 #matka #matkapolka #mamaczwórki #macierzyństwobezściemy #macierzynstwo #macierzyństwo #macierzynstwobezlukru #jestemmama #wielodzietni #rodzicembyć #9miesiąc #9miesiecy #netflix
I to zapiera dech, że jest coś a nie nic gdy bud I to zapiera dech, że jest coś a nie nic
gdy budzisz się to nadal jesteś ty
i to zapiera dech
że obok ciebie jest ktoś
i że mogło być nic
a jest wszystko.

Kiedy miałam 18 lat moja mama zachorowała na raka. Tego samego, na którego jej własna mama zmarła gdy ona miała 19 lat. Udało się pokonać raka piersi numer jeden, więc po roku pojawił się drugi. Przez długi czas leczenia i badań kontrolnych zastygałam w nieustannym przerażeniu, że ją stracę. Ale wreszcie nastały te wymarzone, złote lata spokoju, ciszy, remisji. 

Pozostały trudne wspomnienia i lęki, a jednak dziś wciąż jest mi dane szczęśliwie kłócić się z nią o pierdoły. Znam wiele osób, które tego szczęścia nie zaznały i już na zawsze ich Dzień Matki będzie smakował goryczą utraty. Jak mojej mamie od kilkudziesięciu lat. 

Jeśli ktoś mi ma ochotę wytknąć moje uprzywilejowanie, to jest to pierwsza rzecz z długiej listy, którą bym wymieniła. Choć nie jest to relacja pozbawiona wad (a która jest?) to mam ogromne szczęście mieć matkę obecną i kochającą, okazującą uczucie nie tylko w słowach, ale głównie w czynach. Tak się dziś cieszę i tak doceniam, że Ciebie mamy. Dziękuję za miłość ❤

Mogło być nic
A jest wszystko ❤

26.05.2022

#dzienmamy #dzienmatki #dzieńmatki #dzieńmamy #mama #matka #matkapolka #macierzynstwo #macierzyństwo #instamateczki #instamatka #instamatki #kochamciemamo
Za dwa dni minie 12 tygodni od porodu w związku z Za dwa dni minie 12 tygodni od porodu w związku z czym w końcu wzięłam się w garść i zaczęłam spisywać historię porodową Zelii, której wiele z Was nie może się doczekać. Doszłam już do etapu odejścia wód i porodówki, zaczyna się robić "gorąco" 🤣

Czy to będzie moja ostatnia taka historia...? Prawdopodobnie tak. Czy mi żal? Przyznam, że nie myślę o tym. Czy patrzę na moje dziecko i przykro mi, że to może być mój ostatni raz z takim maluszkiem? Nie skupiam się na ostatnich razach tylko na pierwszych, pomimo, że to czwarte dziecko. Ale pierwsze czwarte, pierwsza córka, pierwsze w nowym domu, pierwsze z trójką starszego rodzeństwa, pierwsze po  dłuższej przerwie... każde kolejne dziecko jest w pewnym sensie pierwszym, bo zawsze zmienia się kontekst. I cieszę się tym. Cieszę się, że już drugi miesiąc dobrze śpi w nocy, że przerośnięty odzwiernik nadal nie daje objawów (może jednak nigdy nie da?), że ulewanie się nie pogorszyło, że fajnie się rozwija, że się uśmiecha i głuży, że lubi kąpiele w wiaderku. I martwię się. Czym się martwię - ciężko wymienić, bo tyle tego i ciągle znajduje się jakiś nowy powód. A jednocześnie cieszę się czasem, kiedy zapominam o martwieniu się i żyję normalnie - tu i teraz. 

Ostatnich 12 tygodni było emocjonalnie i fizycznie koszmarnie wyczerpujące i stresujące a ja wciąż tu jestem i cieszę się każdym dobrym momentem pomiędzy napadami lęku. Bywa, że tygodniami jest spokój. Bywa, że lęk przychodzi co kilka dni lub nawet co dzień. Rozprawiam się z nim na bieżąco. Przyjmuję go bez entuzjazmu, niczym nieproszonego gościa, a on przychodzi i szybko wychodzi, bo niezbyt u mnie gościnnie. Staram się go nie dokarmiać, nie zabawiać, a mimo to wciąż wraca, nie daje za wygraną. Ciężko mi z tym, a jednocześnie mam poczucie, że sobie radzę. Jakoś sobie radzę. 

.
.
.
.
.
.
#zaburzeniapsychiczne #zaburzenialękowe #lęki #macierzyństwobezściemy #macierzynstwo #matkapolka #matkaczwórki #matka #apartmenttherapy #mylvngrm #mylivingroom #bohemianhome #apartmenttherapy #polskiewnetrza #domoweinspiracje #eclecticdecor #maximalism #wallhangingdecor #galeriascienna #gallerywalldecor #gallerywall #gallerywallinspo #polishboho #wnetrzazpazurem #howwelive
23.05.2018 Na Izbie Przyjęć jesteśmy po 19:00 23.05.2018

Na Izbie Przyjęć jesteśmy po 19:00. Na szczęście nie ma kolejek. Zaczynam tłumaczyć pani w rejestracji, że mam skurcze, że to mój trzeci poród, że jestem po CC i chcę rodzić naturalnie… I nagle skurcze zaczynają niesamowicie przybierać na sile. Mam wrażenie, że są co minutę i są naprawdę bardzo mocne. Przypomina mi się ten ból, który dosłownie powala na ziemię. Nagle przestaję się przejmować, czy wypada czy nie, zaczynam jęczeć i kładę głowę na blacie przy rejestracji. Pani, widząc, że akcja najwyraźniej posuwa się do przodu, w pośpiechu każe mi podpisywać papiery (po raz pierwszy żałuję, że mam takie długie nazwisko ;)) i dzwoni na porodówkę. Każą mi się przebrać w „kreację porodową”. Jestem cała zlana potem, do przebieralni sunę po ziemi, trzymając się kurczowo ramienia mojego męża. Kiedy tylko skurcz na chwilę odpuszcza, staram się wykorzystać moment i przebieram się w ekspresowym tempie, byle tylko zdążyć przed kolejnym. Robi się nerwowo, bo mąż nie do końca ogarnia zawartość mojej walizki, ale ostatecznie jakoś się nam to udaje. Wychodzę z przebieralni krokiem żywego trupa i zmierzam do windy, nadal głośno jęcząc z bólu. I wtedy przytrafia mi się ciekawy przypadek wspólnoty losu. Mijam faceta, który również zwija się z bólu i jęczy tak samo głośno, jak ja. Echo naszych symultanicznych jęków odbija się od ścian korytarza i myślę sobie, że w sumie jestem w lepszej sytuacji, bo mnie boli z powodu porodu, a jego z powodu choroby lub innego uszczerbku na zdrowiu.

Kolejny, cholernie mocny skurcz, chwyta mnie w momencie, gdy otwierają się przede mną drzwi windy na porodówce. Położna wita mnie więc dokładnie w chwili, gdy z moich ust rozlega się pierwszy, donośny okrzyk bólu. Kładę się spiesznie na łóżku porodowym w celu zbadania. I słyszę coś, co mnie (mówiąc delikatnie) nie nastraja pozytywnie już na starcie: „2 centymetry rozwarcia. Niech pani tak nie wrzeszczy, bo jeszcze długa droga przed panią”. 

Link do całej historii porodowej jak zwykle z okazji urodzin wrzucam w bio. 
A tymczasem polecam rodzinie w maju! 

Joszku Samuelu, wszystkiego najlepszego z okazji czwartych urodzin 🥳 żyj szczęśliwie ❤

#urodziny #czterolatek #4lata #matkapolka
Load More...

Newsletter

Subscribe my Newsletter for new blog posts, tips & new photos. Let's stay updated!

  • Facebook
  • Instagram
  • Pinterest
  • Email

@2019 - All Right Reserved. Designed and Developed by PenciDesign


Back To Top

Read alsox

Historia porodowa III. Narodziny Joszka

22 września, 2020

O treningu snu i kryzysie matki bliskościowej

5 października, 2020

Kilka słów o klapsach

5 października, 2020