Za dużo myślę. Zuzanna Marczyńska
  • strona główna
  • o mnie
  • moim zdaniem
    • moim zdaniem

      Nie myl asertywności z agresją.

      31 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Nie wierzę w siostrzeństwo.

      31 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Czy mówienie „nie lubię dzieci” jest ok?

      13 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Jestem uprzywilejowana.

      13 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Czy „bezalkoholowy szampan” dla dzieci jest szkodliwy?

      13 stycznia, 2022

  • wnętrza
    • wnętrza

      Pokój Zelii po metamorfozie – zobacz jak go…

      26 października, 2022

      wnętrza

      Metamorfoza naszego salonu

      13 stycznia, 2022

      wnętrza

      „Zapominanie” – o moim cyklu grafik

      24 lutego, 2021

      wnętrza

      Jak zrobić galerię ścienną?

      22 listopada, 2020

      wnętrza

      Metamorfoza sypialni

      7 października, 2020

  • macierzyństwo
    • macierzyństwo

      Dlaczego publikuję zdjęcia moich dzieci w sieci?

      15 kwietnia, 2021

      macierzyństwo

      10 faktów, które zaskoczyły mnie w ciąży i…

      28 stycznia, 2021

      macierzyństwo

      Karmienie piersią nie chroni przed… ocenami

      11 stycznia, 2021

      macierzyństwo

      Dlaczego przewijałam dziecko w restauracji?

      11 grudnia, 2020

      macierzyństwo

      Kilka słów o klapsach

      5 października, 2020

  • zdrowie psychiczne
    • zdrowie psychiczne

      Nie myl asertywności z agresją.

      31 stycznia, 2022

      zdrowie psychiczne

      Toksyczna pozytywność

      5 października, 2021

      zdrowie psychiczne

      Psychoterapia nie działa?

      15 kwietnia, 2021

      zdrowie psychiczne

      Zapiski z terapii. Skuteczność zamiast kłótni.

      13 kwietnia, 2021

      zdrowie psychiczne

      Zapiski z terapii. Regulacja emocji i przetrwanie kryzysu.

      28 marca, 2021

  • historie
    • moje historie

      Historia porodowa IV. Narodziny Zelii

      27 maja, 2022

      moje historie

      Blizny.

      31 stycznia, 2022

      moje historie

      Galaretka z pigwy

      21 stycznia, 2022

      moje historie

      Przypadki

      14 stycznia, 2022

      moje historie

      Korczyna. Dziennik pewnej wyprawy.

      14 stycznia, 2022

  • #findmomchallenge
    • #findmomchallenge

      #findmomchallenge nr 24

      12 września, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge nr 23

      31 stycznia, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 22

      13 stycznia, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 21

      15 kwietnia, 2021

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 20

      15 kwietnia, 2021

  • strona główna
  • o mnie
  • moim zdaniem
    • moim zdaniem

      Nie myl asertywności z agresją.

      31 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Nie wierzę w siostrzeństwo.

      31 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Czy mówienie „nie lubię dzieci” jest ok?

      13 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Jestem uprzywilejowana.

      13 stycznia, 2022

      moim zdaniem

      Czy „bezalkoholowy szampan” dla dzieci jest szkodliwy?

      13 stycznia, 2022

  • wnętrza
    • wnętrza

      Pokój Zelii po metamorfozie – zobacz jak go…

      26 października, 2022

      wnętrza

      Metamorfoza naszego salonu

      13 stycznia, 2022

      wnętrza

      „Zapominanie” – o moim cyklu grafik

      24 lutego, 2021

      wnętrza

      Jak zrobić galerię ścienną?

      22 listopada, 2020

      wnętrza

      Metamorfoza sypialni

      7 października, 2020

  • macierzyństwo
    • macierzyństwo

      Dlaczego publikuję zdjęcia moich dzieci w sieci?

      15 kwietnia, 2021

      macierzyństwo

      10 faktów, które zaskoczyły mnie w ciąży i…

      28 stycznia, 2021

      macierzyństwo

      Karmienie piersią nie chroni przed… ocenami

      11 stycznia, 2021

      macierzyństwo

      Dlaczego przewijałam dziecko w restauracji?

      11 grudnia, 2020

      macierzyństwo

      Kilka słów o klapsach

      5 października, 2020

  • zdrowie psychiczne
    • zdrowie psychiczne

      Nie myl asertywności z agresją.

      31 stycznia, 2022

      zdrowie psychiczne

      Toksyczna pozytywność

      5 października, 2021

      zdrowie psychiczne

      Psychoterapia nie działa?

      15 kwietnia, 2021

      zdrowie psychiczne

      Zapiski z terapii. Skuteczność zamiast kłótni.

      13 kwietnia, 2021

      zdrowie psychiczne

      Zapiski z terapii. Regulacja emocji i przetrwanie kryzysu.

      28 marca, 2021

  • historie
    • moje historie

      Historia porodowa IV. Narodziny Zelii

      27 maja, 2022

      moje historie

      Blizny.

      31 stycznia, 2022

      moje historie

      Galaretka z pigwy

      21 stycznia, 2022

      moje historie

      Przypadki

      14 stycznia, 2022

      moje historie

      Korczyna. Dziennik pewnej wyprawy.

      14 stycznia, 2022

  • #findmomchallenge
    • #findmomchallenge

      #findmomchallenge nr 24

      12 września, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge nr 23

      31 stycznia, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 22

      13 stycznia, 2022

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 21

      15 kwietnia, 2021

      #findmomchallenge

      #findmomchallenge 20

      15 kwietnia, 2021

Za dużo myślę. Zuzanna Marczyńska
moje historie

Historia porodowa IV. Narodziny Zelii

by Zuzanna 27 maja, 2022
written by Zuzanna 27 maja, 2022

… czyli kilka tysięcy słów o czwartym porodzie pierwszej córki.

Słowem wstępu

Wszystkie historie porodowe znajdziecie pod tymi linkami:

Poród nr 1. Gniewko, styczeń 2014

Poród nr 2. Iwo, sierpień 2016

Poród nr 3. Joszko, maj 2018

Poród nr 4. Zelia, marzec 2022

FALSTART

Jest środek nocy z 3 na 4 marca 2022.

„A właściwie kim pani jest z zawodu?” pyta zaciekawiona położna, niedługo po przekroczeniu przeze mnie progu pogrążonej w nocnej ciszy porodówki. W sumie to nie wiem czy w ogóle rodzę, czy to tylko poród urojony. Wolę jednak sprawdzić, gdyż od dłuższego czasu męczą mnie regularne, choć niebolesne skurcze Braxtona Hicksa. Poza tym jestem w terminie porodu numer cztery, a ostatni rozkręcił się dosyć ekspresowo – dlatego też mimo wątpliwości pojawiam się w szpitalu.

„Yyy… fotografką?”  odpowiadam niepewnie, trochę pytając samą siebie. A może powinnam była powiedzieć: „Graficzką, microinfluencerką, artystką, blogerką, niedopisarką, neurotyczką, MADKĄ, człowiekiem ciekawostką, zgniłą symetrystką?”… Myśli jak zwykle odpłynęły gdzieś w bliżej nieokreślone przestrzenie. Wracam na ziemię i zastanawiam się „dlaczego ona właściwie mnie o to pyta?” i tę myśl akurat postanawiam jej wyartykułować.

„A dlaczego pani pyta?”

„Aaa… no bo pani takiego profesjonalnego nazewnictwa używa, że pomyślałam, że pani z branży medycznej”

Wchodzę na salę porodową bez przekonania. Spotykam tam położną, z którą ostatnio rodziłam Joszka. Ona raczej mnie nie pamięta, ale ja pamiętam ją doskonale. Podczas badania szyjki stwierdza rozczarowana, że „nic się tu nie dzieje, nie ma żadnego porodu” i zostawia mnie samą z tym rozczarowaniem, choć bez specjalnego zaskoczenia. Na KTG też nic się nie pisze. A więc to nie intuicja, tylko lęk wykurzył mnie z łożka i kazał szukać upewnienia czy aby na pewno mogę sobie w nim nadal spokojnie spać. Regularne skurcze, nasilające się napięcie i wybuch wojny w Ukrainie sprawiły, że od 2 tygodni siedziałam jak na szpilkach. Na dodatek nieopatrznie założyłam, że urodzę minimum tydzień lub dwa przed terminem, jak w poprzednich ciążach. Tymczasem termin miał minąć następnego dnia, a tu porodu ani widu ani słychu. I tylko ten twardniejący regularnie co 10 minut brzuch… 

Niestety nie przewidziałam, że mimo wykluczenia akcji porodowej będą mnie chcieli po tym falstarcie zostawić na obserwację, a ja zaliczę bezsenną noc z dwiema, chrapiącymi ciężąrnymi na oddziale patologii ciąży. Zdecydowanie nie była to noc, której życzyłabym kobiecie pół doby przed faktycznym porodem. Byłam jednak zbyt zestresowana i nieasertywna, żeby wypisać się na żądanie. Zwłaszcza, że następnego dnia rano miała dyżur moja ginekolog. 

W drodze na oddział patologii ciąży położna wyraża zdziwienie, że to czwarty poród a ja nadal nie umiem rozpoznać skurczy porodowych. Czuję się jak przegryw. Rano moja ginekolog oraz KTG wciąż potwierdzają, że „nic się nie dzieje”. Na szczęście po badaniu mogę wrócić do domu, żeby się umyć i odespać tę fatalną noc. Oto nastał dzień terminu porodu według USG  (termin z daty miesiączki przypada 4 dni później). Niestety po powrocie ze szpitala dopada mnie okropny ból głowy i myślę sobie, że chyba jednak nie dam dziś rady urodzić. Brzuch przez cały czas stawia się regularnie co 10 minut, a skurcze choć zupełnie niebolesne – są coraz bardziej rozpierające i nieprzyjemne. 

PORÓD

Po kilku godzinach odpoczynku wybija 17.00, kiedy to dotychczasowe skurcze zaczynają robić się coraz bardziej bolesne i … nieregularne, gdzieś pomiędzy 5 a 7 minut. Tym razem postanawiam jednak nie panikować a jednocześnie przeczuwając, że to może nie być kolejny falstart – postanawiam udać się do łazienki w celu… zrobienia sobie makijażu i zakręcania włosów na lokówce. Tak się bowiem złożylo, że po drzemce w mokrych włosach wyglądam mało „wyjściowo”, a w końcu trzeba jakoś się zaprezentować po tak długim oczekiwaniu na spotkanie z potomkinią ;). W trakcie czynności kosmetycznych ewidentnie jednak czuję, że skurcze przybierają na siłę. Po dłuższym wahaniu dzwonię do mojej ginekolog i stwierdzam, że „coś mi się wydaje, że chyba jednak rodzę”, na co ona potwierdza, że „słyszy po głosie, że się zaczęło” i proponuje nie zwlekać z wyjazdem do szpitala. Zatem szybki telefon do rodziców, żeby zostali z dziećmi i za chwilę jesteśmy ponownie w drodze na porodówkę, choć nie minęła nawet doba od poprzedniej podróży. Tym razem jednak jestem znacznie bardziej przekonana co do jej zasadności. W samochodzie skurcze są coraz mocniejsze, regularnie co 5 minut, ale testuję techniki oddechowe, z którymi raczyłam się po raz pierwszy zapoznać jakiś miesiąc przed ostatnim porodem 😉 Póki co, mam poczucie, że cały ten ból jest całkiem do zniesienia (przy ostatnim porodzie miałam poczucie, że jest absolutnie nie do zniesienia znaczniej szybciej). 

Po 18.00 przekraczam próg Izby Przyjęć. Mieszko pomaga mi się przebrać, po czym wychodzi z powrotem do holu, żeby poczekać na sygnał z porodówki (jak już potwierdzą, że faktycznie rodzę). Stoję w samej koszuli pośrodku Izby Przyjęć i przestępując nerwowo z nogi na nogę czekam aż łaskawie ktoś raczy zrobić mi test na Covid i podjedzie windą na porodówkę (takie są procedury). Minuty mijają, skurcze już nie są co 5, ale co 2 minuty. Z każdym kolejnym grymas bólu na mojej twarzy jest zapewne coraz bardziej zauważalny, choć o dziwo wciąż jestem „na chodzie”, a nawet nie jęczę z bólu. Wreszcie o 18.30 czuję ciepło między nogami. Po raz pierwszy w życiu samoczynnie odchodzą mi wody, jeszcze przed dotarciem na porodówkę. Alarmuję więc personel i słyszę od wyluzowanego ratownika medycznego klasyczne:

„A to pierwsze dziecko, tak?”

„A nie, czwarte.”

Lekkie zaskoczenie maluje się na jego twarzy, ale testu na Covid nie odpuszcza. W międzyczasie udaje mi się zadzwonić do Mieszka z informacją, że na pewno rodzę, bo odeszły mi wody, więc niech się już szykuje na tę porodówkę. Kiedy za chwilę sama tam docieram – słyszę, że akurat położna rozmawia z nim przez telefon

„No tak… przyszła właśnie jedna, ale jeszcze nie badaliśmy. Damy panu znać po badaniu.”

Kładę się zatem na znajomym łóżku porodowym (na tej samej sali co zawsze) w celu weryfikacji etapu porodu. Teraz to już boli na całego, a ja przy każdym skurczu się drę, choć wiem, że nie warto. Mimo wszystko inaczej nie potrafię. Staram się tylko zarezerwować krzyk pełnogardłowy na samą końcówkę skurczu.

„7 centymetrów” mówi położna a ja odpowiadam, żeby dzwoniła po męża i, że chcę znieczulenie. 

„Eee… po co znieczulenie? Ja Pani mówię, że sama pani urodzi za chwilę” rzecze położna uspokajająco, jednocześnie gmerając mi w szyjce w celu upuszczenia całości wód płodowych.  Na oddział dzwoni moja ginekolog, żeby zapytać czy dotarłam. W odpowiedzi pada: „Ano, słychać ją, prawda?”.

Nagle zaczyna się robić niebezpiecznie znajomo, znajomo nerwowo. Mam deja vu. Na KTG włącza się alarm, co oznacza, że tętno dziecka niebezpiecznie spada, choć nie mam pojęcia jak bardzo. Położne porozumiewają się między sobą jakby ciszej, półsłówkami. „Co się dzieje, czemu tak?”, „Nie wiem”. Dostaję wąsy z tlenem – to nie jest dobry znak. Ten poród w niczym nie przypomina poprzedniego, za to bardzo przypomina ten pierwszy, zakończony próżnociągiem i 4 apgarami Gniewka. Nieprzytomnym z bólu wzrokiem wodzę po pomieszczeniu. O nic nie pytam, ale wszystko do mnie dociera. Podczas gdy położna zakłada mi wenflon, na sali zaczyna się robić tłoczno: 6 osób z personelu – zupełnie jak 8 lat tamu.

„To ile mamy rozwarcia?” pyta lekarz. 

„Pełne jest” odpowiada położna ku mojemu zaskoczeniu. Doprawdy nie wiem kiedy to się stało i nie wiem nawet czy dziecko jest wstawione, czy przypadkiem znów ktoś nie wpadnie na pomysł zrobienia mi manewru Kristellera. Krzyczę „Męża zawołajcie”. 

„Tak, tak zawołamy” słyszę w odpowiedzi.

I… nikt nie go nie woła. KTG nadal niestrudzenie alarmuje o zbyt niskim tętnie dziecka, nie chce przestać. To jest ten etap, kiedy ból upośledza percepcję, rzeczywistość się w tym bólu rozpływa, odrealnia, usennia. 

„Sala operacyjna jest wolna? Ok. A Próżnociąg mamy?” słyszę kolejne pytania lekarza i zastanawiam się na co oni czekają. Niech mnie już biorą na tę cesarkę, byle tylko dziecko nie ucierpiało. Byle tylko nie było powtórki z rozrywki.

„Pani może śmiało przeć” zachęca położna

„Proszę przeć!” naciska druga

Niby czuję, że faktycznie mogę, ale zupełnie tracę zapał i nadzieję, że uda mi się urodzić naturalnie. Kolejny gwałtowny skurcz jest jak fala, która wyrzuca moje bezwładne ciało na brzeg… by po chwili wciągnąć je z powrotem. Czuję się jak prawie-truchło, które jeszcze lekko się szamocze, ale już prawie nie ma w nim życia. I nie ma nadziei. Za to myśli w głowie wciąż są całkiem żywe i podpowiadają katastroficzne scenariusze, że przecież nie wyprę tego dziecka, że to będzie za długo trwało, że historia się powtórzy, dziecko znów się urodzi niedotlenione jak podczas pierwszego porodu.

„Ale ja nie umiem, nie dam rady, przecież nie urodzę. Już jedno dziecko miałam niedotlenione, próżnociąg, 4 apgary…” mówię na jednym wydechu, byle zdążyć przed kolejnym skurczem, byle im przekazać moją ostatnią wolę.

„Ale pani urodzi! No rodzi pani teraz, serio! Da pani radę!” lekarz nie daje za wygraną, choć KTG wciąż nie przestaje wydawać niepokojących dźwięków. Pi Pi Pi Pi.

Idzie skurcz i wszyscy dopingują mnie tak mocno, że chociaż sama w siebie nie wierzę, to czuję, że wstępują we mnie jakieś nadludzkie siły. I chociaż wciąż się drę i sabotuję aktywnie w myślach i słowach, negując własną sprawczość – to jednocześnie czynem walczę, by moja córka jak najszybciej znalazła się po drugiej stronie brzucha.

Ale jest jeden, poważny problem, którego w całym tym amoku nie jestem w stanie wyartykułować. Nie mam się czego chwycić, nie mam jak się zaprzeć. Choć jest mi to cholernie potrzebne – nigdzie nie znajduję bocznych barierek, których mogłabym się złapać (na drugi dzień dowiaduję się, że gdy wokół robi się tloczniej to personel opuszcza barierki, żeby mieć swobodny dostęp). Chwytam się więc tego, co mi się akurat napatoczy, a są to z jednej strony ręce położnej, z drugiej zaś lekarza. Oboje wyrywają się w popłochu pod wpływem mojej siły. 

„Auaaa! Ręce mi pani zaraz połamie” słyszę, choć zupełnie się tym nie przejmuję i nikogo nie chcę puścić. Te ich ręce to moja jedyna deska ratunku – z całą pewnością zostawiam im na nich solidne pamiątki w postaci siniaków. W końcu jednak łapię oparcie łóżka za moimi plecami – nie jest to zbyt wygodna opcja, ale zawsze coś. Alarm niestrudzenie oznajmia, że zapis KTG nadal jest nieprawidłowy.

Tak samo jak przy poprzednim porodzie, przenoszę się myślami dekadę wstecz, w podkrakowskie skałki, w czasy mojej przygody ze wspinaczką. Współtowarzysze zbiorowo dopingowali mnie wówczas w trudach drogi, wierząc, że uda mi się pokonać kolejne przeszkody. „Dajesz, dajesz!!! Uda ci się!” krzyczeli chórem. Nie wiem co krzyczy personel, ale głowę bym dała, że dokładnie to samo. Nie wiem ile to wszystko trwa (po fakcie okazuje się, że… 20 minut O_O), na którym skurczu rodzi się dziecko. Jedyne co wiem to, że właśnie po raz trzeci jestem nacięta i zupełnie mnie to ani nie boli, ani nie obchodzi – liczy się tylko to, że to już koniec, a w zasadzie początek mojej córki po tej stronie brzucha.

I oto jest. Różowe, mokre ciałko, czarne, gęste włoski umazane krwią i mazią płodową. Od razu sprawdzam – to naprawdę dziewczynka! Po trzech synach doczekałam się wreszcie córki. Ciężko mi uwierzyć, że to już, że właśnie urodziłam tu zupełnie sama pośród obcych ludzi i nie ma w tym żadnego dramatu, choć przecież okoliczności jeszcze chwilę temu wydawały się być całkiem dramatyczne. Teraz jednak nic się nie liczy ponad to miękkie, świeże ciałko noworodka, pachnące innym światem. 

Jest 18:50. Witam Cię Zelio Mario, córko wyczekana, całe 52 centrymetry i 3400 gramów szczęścia. 

EPILOG

„Ale na kolejny poród to już musi sobie pani ogarnąć jakiś tusz wodoodporny ;)” doktor kwituje moją facjatę z niemal doszczętnie rozmytym makijażem.

Szyją mnie kolejne pół godziny, z dzieckiem na piersi. Telefon dostaję do ręki dopiero na sam koniec – o 19:20 dzwonię do męża, który wciąż czeka w holu na sygnał z porodówki, że poród się zaczął.

„No cześć. Wiesz, że ja już urodziłam?”

czwarty poródimię Zelianarodziny ZeliiNATURALNIE PO CESARCEruda śląska godulasliderspadki tętna podczas poroduszpital w rudzie śląskiejvbacZelia
0 comment
9
FacebookTwitterPinterestEmail
Zuzanna

previous post
#findmomchallenge nr 23
next post
#findmomchallenge nr 24

You may also like

Blizny.

31 stycznia, 2022

Galaretka z pigwy

21 stycznia, 2022

Przypadki

14 stycznia, 2022

Korczyna. Dziennik pewnej wyprawy.

14 stycznia, 2022

16 faktów o mnie

13 stycznia, 2022

Moje podsumowanie roku 2020

6 stycznia, 2021

O moim malowaniu słów kilka.

27 grudnia, 2020

Brzegi. Wspomnienie dzieciństwa.

27 grudnia, 2020

Co mi daje blogowanie?

8 grudnia, 2020

Cześć, jestem Zuza.

21 listopada, 2020

O mnie

O mnie

Zuzanna Marczyńska-Maliszewska

Kobieta Chaos. Absolwentka grafiki na ASP w Katowicach, fotografka, żona architekta, mama trzech synów i córki. Wewnętrzny imperatyw tworzenia realizuje na wiele sposobów. Na co dzień ma problem z prokrastynacją / organizacją (niepotrzebne skreśl, a może raczej nic nie skreślaj) i za dużo myśli. Nie lubi gotować i sprzątać, ale lubi dobre jedzenie i porządek (ot, paradoks). Lubi też opuszczone miejsca, kawę latte o poranku i zapach powietrza po burzy. Więcej >>>

zu.marczynska@gmail.com

Instagram

zuzanna.marczynska

Nie ma uniwersalnych gadżetów, które sprawdzą Nie ma uniwersalnych gadżetów,  które sprawdzą się przy każdym dziecku, ale w tej rolce polecam z czystym sumieniem te, które najbardziej się nam przysłużyły. 

A jakie gadżety sprawdziły się u Was?
Polećcie w komentarzach 👇

#dziecko #instamateczki #instamatki #instamatka #wielodzietni #niemowle #niemowlak #ciaza #rodzew2023 #macierzynstwo #macierzyństwo #macierzynstwobezlukru #macierzynstwobezsciemy #macierzyństwobezściemy #rodzicielstwo #momof4 #mamaczwórki
Dziś skończyłam 35 lat (!) i z tej okazji dziel Dziś skończyłam 35 lat (!) i z tej okazji dzielę się z Wami kolejnym portretem, który robię sobie regularnie w każde urodziny odkąd skończyłam okrągłą trzydziestkę. Poprzednie możecie obejrzeć w karuzeli.

Cóż mogę powiedzieć? Mimo, że ta magiczna cyferka z przodu przeskoczyła mi dobre 5 lat temu na trójkę - wciąż nie odnajduję się w byciu trzydziestolatką. Wciąż mam poczucie, że  mam jakieś max 27 lat chociaż doskonale wiem,  że od tego czasu przeszłam ogromną przemianę wewnętrzną i bardzo wiele się we mnie zmieniło. A jednak - ja i 35 lat? Totalnie mi to nie pasuje mimo,  że od zawsze lubiłam towarzystwo starszych ode mnie osób i dobrze się w nim czułam. Zaczynam jednak coraz wyraźniej dostrzegać  ludzi wokół mnie, którzy są całkiem dorośli, dojrzali, wykształceni, ogarnięci życiowo i zawodowo, czasem mają już pozakładane rodziny,  dzieci i są coraz młodsi ode mnie. I to już nie 3, 5, ale 7 czy 10 lat 😱 kiedy to się stało? Jeszcze bardziej zabawne jest to,  że sama wyszłam za gościa 10 lat ode mnie starszego i on mógł o mnie myśleć wówczas to samo 😆

Suma summarum nie widzę wielkiej różnicy między mną a osobami o dekadę ode mnie młodszymi. Nie czuję jej, nie zauważam. Mają może ciut mniejsze doświadczenie życiowe,  ale w zasadzie mentalnie mam poczucie pozostania na tym właśnie etapie 🤣 POMIMO posiadania czwórki dzieci.

A jak jest u Was?

#urodziny #35lat #solenizantka #birthday #birthdaygirl #portret #kobietapotrzydziestce
Dawno nie wrzucałam wnętrzarskich postów, bo w Dawno nie wrzucałam wnętrzarskich postów,  bo w ostatnim czasie ciągle miałam balagan I nic nowego się nie działo.  Ale przypominam,  że w listopadzie napisałam duży post na bloga (z masą zdjęć i listą materiałów z których korzystałam) o metamorfozie pokoju Zelii i tam Was zapraszam gorąco. 

Przyznać się,  kto trafił do mnie z powodu wnętrz? 😃
.
.
.
.
.

#interiors #interiordesign #bohohome #polskiewnetrza #wnetrzazesmakiem #wnetrza #wnętrza #wnetrzarskieinspiracje #domoweinspiracje #domtanimkosztem #wnetrzazpazurem #polskiewnetrza #polishboho #architekturawnętrz #remontdomu #remont #mojemieszkanie #mojdom #mójdom
Kto zaliczył awanturę o wymieszany makaron, któ Kto zaliczył awanturę o wymieszany makaron, który miał być tylko polany sosem? 😱😱😱😆 moje wieloletnie doświadczenie podpowiada, że ZAWSZE TRZEBA ZAPYTAĆ,  bo inaczej może się źle skończyć 🤪 a jak tam u Was? O co Wasze dzieci zrobiły najbardziej absurdalne awantury?

#rodzicembyć #macierzynstwobezlukru #macierzyństwo #macierzynstwobezsciemy #macierzyństwobezściemy #matkapolka #rodzicielstwo #śmieszne
Dla nas to był dobry rok. Jest z nami Zelia ❤️
A jaki był dla Was 2022?
.
.
.
.
.
.

#podsumowanieroku #rok2022 #podsumowanieroku2022 #2022 #wielodzietni #macierzyństwo #matkapolka #rodzicembyć
Po raz kolejny dotarła do mnie prawdziwość stwi Po raz kolejny dotarła do mnie prawdziwość stwierdzenia, że "Nie to ładne, co ładne, lecz to, co się komu podoba" po podzieleniu się metamorfozą pokoju Zelii na fejsbukowych grupach wnętrzarskich. Przyjęcie było generalnie bardzo ciepłe, wręcz entuzjastyczne, ale jak zwykle - zjawiło się też paru malkontentów, którzy uznali za stosowne skrytykować i to dosyć złośliwie. Nie zrozumcie mnie źle - nie mam problemu z tym, że komuś się ten pokój nie podoba. Nie da się wpasować w każde gusta. Jednocześnie jestem zdania, że kultura na polskich forach internetowych leży i kwiczy. Ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem, nie wiedzą czym jest konstruktywna krytyka, a przede wszystkim - nie zwracają uwagę czy zostali o nią w ogóle poproszeni. Jest różnica między pytaniem "Co sądzicie o mojej metamorfozie?" a stwierdzeniem "Chcę się pochwalić metamorfozą". 
Na kolejnych slajdach macie przykład kilku komentarzy jakimi uraczyła mnie jedna z internautek 😄

Ale ja dziś nie o tym. Ten "wstrętny obrazek czarnych dzieci" to pamiątka po mojej babci - przedwojenna wycinanka. Dwa lata leżała i czekała na swój czas (druga wycinanka z Kopciuszkiem wisi w galerii przy schodach). Od początku wiedziałam, że zasługuje na wyjątkową oprawę - dlatego napisałam w tej sprawie do Martyny z @oprawiamy_w_ramy #współpracareklamowa 🥰 Od dawna obserwowałam jej ramiarską pasję, nietuzinkowo i megajakościowo skomponowane oprawy i wiedziałam, że z tym obrazkiem uderzam tylko do niej, nikogo innego. Wysłałam jeden, a przyszły dwa - jeden to prezent z grafiką @mysiogonek ❤️ Obie ramy idealnie pasują i do siebie i do kolorów oraz retro klimatu pokoju. Na dodatek szyby są matowe i nie odbijają tak mocno światła - od razu widać, które ramki w galerii to te porządne, a które to ikeowska tanioszka (no offence, mam mnóstwo ramek z Ikei 😅). Przy okazji zapraszam Was serdecznie na kanał YT @oprawiamy_w_ramy, który Martyna prowadzi od niedawna i dzieli się bardzo pomocnymi radami w temacie oprawy, doboru ramek i odpowiada na najczęstsze pytania klientów. 

Co sądzicie o komentarzach z karuzeli? Macie podobne doświadczenia z kulturą wypowiedzi na internetowych forach? 🤔

#pokojdziewczynki#pokojdziecka
Uspokajam! Nie zachorowałam jeszcze na grypę w Uspokajam! Nie zachorowałam jeszcze na grypę  w tym sezonie (i mam nadzieję  nie zachorować), ale w związku z tym, że uderzyła mnie tegoroczna skala zachorowań na ten patogen wśród bliższych i dalszych znajomych - postanowiłam stworzyć dla Was posta z najbardziej podstawowymi informacjami na temat grypy.

Przede wszystkim GRYPA TO NIE JEST PRZEZIĘBIENIE. Jeśli przez kilka dni leżysz w łóżku zmieciony wysoką gorączką - to istnieje duże prawdopodobieństwo, że to właśnie była grypa. Więcej niż pewne jest,  że to nie było zwykle przeziębienie.

Druga ważna sprawa o której wiele osób NIE wie - ISTNIEJĄ LEKI PRZECIWWIRUSOWE NA GRYPĘ, NA RECEPTĘ i można w niektórych przypadkach podać je również profilaktycznie, po ekspozycji na wirus. U większości chorych na grypę wystarcza jednak leczenie objawowe: odpoczynek, dużo snu, spożywanie dużej ilości płynów i przyjmowanie leków przeciwgorączkowych i przeciwbólowych. Ważne: LECZENIE USTALA LEKARZ.

Dla dzieci (zwłaszcza do 5 roku życia) statystycznie groźniejsza pod kątem powikłan jest grypa niż covid. Aktualnie połowę chorych i większą część hospitalizacji  stanowią dzieci (zakaźność jest wysoka, a objawy bardziej intensywne niż u dorosłych).

My przechorowaliśmy grypę 5 lat temu rodzinnie (byłam w ciąży,  a Iwo miał 1,5 roku) i wychodziliśmy z powikłań przez miesiąc, a dwa tygodnie były koszmarne. Od tego czasu się szczepimy regularnie mimo, że zdajemy sobie sprawę,  że to nie daje gwarancji (skuteczność 40-60%), ale minimalizuje ryzyko. Rok temu w ciąży z Zelią zaszczepiłam się zarówno na Covid jak i grypę. W tym roku ze względu na nasze choroby nie zdążyłam zaszczepić Zelii (potrzebuje dwóch dawek) i bardzo się martwię żeby się nie zaraziła.

Dajcie znać w komentarzach czy przechodziliście kiedykolwiek grypę? A może macie ją za sobą w tym sezonie? I przy okazji - czy wiecie,  że macie szansę zachorować na inny typ grypy wc tym samym sezonie? 🙈

Ps. Zdjęcie testu pozytywnego 4w1 (blada kreska) na grypę typu A użyczyła @zborowskazofia, dziękuję ❤️

#grypa #epidemia #wirus #influenza #choroba #szczepienia #dzieci
#macierzyństwobezściemy #macierzynstwo  #macierzynstwobezlukru #pediatria #zdrowie #medycyna #szczepienia
Życzymy wszystkim ZDROWYCH i Wesołych Świąt 🎄
W karuzeli możecie zobaczyć nasze zdjęcia świąteczne z minionych czterech lat 😄

#wigilia #wigilia2022 #wesolychswiat #wesołychświąt #bozenarodzenie #bożenarodzenie #bożenarodzenie2022 #wielodzietni #wielodzietnitakmają
Kilka świątecznych zdjęć niech lekko osłodzi Kilka świątecznych zdjęć niech lekko osłodzi atmosferę w obliczu tej sztafety chorób, która zdaje się nie mieć końca. Jeden zdrowieje,  drugi zaczyna, trzeci kończy, czwarty jest w trakcie i tak w kółko.  Wirusy lżejsze i cięższe, niektórych prawie nie zauważam,  inne dają srogo popalić. Ten przechodzi lekko, tamten ciężko, ten sam wirus objawia się na różne sposoby. Ufff... mam dosyć.  Oczywiście najbardziej mnie stresują choroby Zelii, bo wiadomo,  że taki maluch nawet nie powie co mu dolega 😢 Na szczęście jak dotąd z wszystkiego dziewczyna wyszła obronną ręką póki co, bez komplikacji. Jedynie waga jej spadła z 10 na 3 centyl, ale od paru dni apetyt wrócił ze zdwojoną siłą,  więc liczę,  że zdąży przytyć wystarczająco przed kolejnym choróbskiem 🙈 

Przez to wszystko ostatnio reaguję panicznie na wszelkie objawy (dziś w nocy przeżyłam chwile grozy gdy Joszka obudził ból gardła, na szczęście dziś sytuacja wygląda to znacznie bardziej optymistycznie), ostatnio stresowały mnie wzmożone pobudki nocne Zelii (kto wie, może z tego samego powodu?), na szczęście jest już poprawa. Szkoda, że lista nowych problemów zdaje się nigdy nie kończyć. 

Ostatnio moje stories to głównie opisy chorób i livestream z domowego życia - na nic innego za bardzo mnie nie stać. Liczę,  że będziecie wyrozumiali, zwłaszcza,  że czytając komentarze pod przedostatnim postem i widząc co się dzieje wokół - zakładam, że w wielu domach jest podobnie. 

Jak u Was? Zapowiadają się święta zgodnie z planem czy w izolacji? 😩

PS 1. Zelia w końcu zaczęła porządnie pełzać.  Długo jej to zajęło w porównaniu z braćmi,  ale progres jest!

PS 2. Na ekranie TV Ville Valo na którego koncert wybieram się w lutym 😍😍😍

#święta
#świętabożegonarodzenia #choinka🎄 #choinka #dziecko #matkapolka #matki #macierzynstwobezsciemy #macierzyństwobezściemy #macierzyństwo #macierzynstwo #bożenarodzenie #polskiewnetrza #polishboho #wnetrzazesmakiem #wnetrza #wnetrzazpazurem #wnetrzarskieinspiracje #instamateczki #villevalo
Load More...

TU TEŻ JESTEM

Facebook Instagram Pinterest Email

OSTATNIE POSTY

  • Pokój Zelii po metamorfozie – zobacz jak go urządziłam!

    26 października, 2022
  • #findmomchallenge nr 24

    12 września, 2022
  • Historia porodowa IV. Narodziny Zelii

    27 maja, 2022
  • #findmomchallenge nr 23

    31 stycznia, 2022
  • Nie myl asertywności z agresją.

    31 stycznia, 2022

Kategorie

  • #findmomchallenge (25)
  • macierzyństwo (15)
  • moim zdaniem (19)
  • moje historie (20)
  • Uncategorized (4)
  • wnętrza (6)
  • zdrowie psychiczne (18)

Instagram

zuzanna.marczynska

Nie ma uniwersalnych gadżetów, które sprawdzą Nie ma uniwersalnych gadżetów,  które sprawdzą się przy każdym dziecku, ale w tej rolce polecam z czystym sumieniem te, które najbardziej się nam przysłużyły. 

A jakie gadżety sprawdziły się u Was?
Polećcie w komentarzach 👇

#dziecko #instamateczki #instamatki #instamatka #wielodzietni #niemowle #niemowlak #ciaza #rodzew2023 #macierzynstwo #macierzyństwo #macierzynstwobezlukru #macierzynstwobezsciemy #macierzyństwobezściemy #rodzicielstwo #momof4 #mamaczwórki
Dziś skończyłam 35 lat (!) i z tej okazji dziel Dziś skończyłam 35 lat (!) i z tej okazji dzielę się z Wami kolejnym portretem, który robię sobie regularnie w każde urodziny odkąd skończyłam okrągłą trzydziestkę. Poprzednie możecie obejrzeć w karuzeli.

Cóż mogę powiedzieć? Mimo, że ta magiczna cyferka z przodu przeskoczyła mi dobre 5 lat temu na trójkę - wciąż nie odnajduję się w byciu trzydziestolatką. Wciąż mam poczucie, że  mam jakieś max 27 lat chociaż doskonale wiem,  że od tego czasu przeszłam ogromną przemianę wewnętrzną i bardzo wiele się we mnie zmieniło. A jednak - ja i 35 lat? Totalnie mi to nie pasuje mimo,  że od zawsze lubiłam towarzystwo starszych ode mnie osób i dobrze się w nim czułam. Zaczynam jednak coraz wyraźniej dostrzegać  ludzi wokół mnie, którzy są całkiem dorośli, dojrzali, wykształceni, ogarnięci życiowo i zawodowo, czasem mają już pozakładane rodziny,  dzieci i są coraz młodsi ode mnie. I to już nie 3, 5, ale 7 czy 10 lat 😱 kiedy to się stało? Jeszcze bardziej zabawne jest to,  że sama wyszłam za gościa 10 lat ode mnie starszego i on mógł o mnie myśleć wówczas to samo 😆

Suma summarum nie widzę wielkiej różnicy między mną a osobami o dekadę ode mnie młodszymi. Nie czuję jej, nie zauważam. Mają może ciut mniejsze doświadczenie życiowe,  ale w zasadzie mentalnie mam poczucie pozostania na tym właśnie etapie 🤣 POMIMO posiadania czwórki dzieci.

A jak jest u Was?

#urodziny #35lat #solenizantka #birthday #birthdaygirl #portret #kobietapotrzydziestce
Dawno nie wrzucałam wnętrzarskich postów, bo w Dawno nie wrzucałam wnętrzarskich postów,  bo w ostatnim czasie ciągle miałam balagan I nic nowego się nie działo.  Ale przypominam,  że w listopadzie napisałam duży post na bloga (z masą zdjęć i listą materiałów z których korzystałam) o metamorfozie pokoju Zelii i tam Was zapraszam gorąco. 

Przyznać się,  kto trafił do mnie z powodu wnętrz? 😃
.
.
.
.
.

#interiors #interiordesign #bohohome #polskiewnetrza #wnetrzazesmakiem #wnetrza #wnętrza #wnetrzarskieinspiracje #domoweinspiracje #domtanimkosztem #wnetrzazpazurem #polskiewnetrza #polishboho #architekturawnętrz #remontdomu #remont #mojemieszkanie #mojdom #mójdom
Kto zaliczył awanturę o wymieszany makaron, któ Kto zaliczył awanturę o wymieszany makaron, który miał być tylko polany sosem? 😱😱😱😆 moje wieloletnie doświadczenie podpowiada, że ZAWSZE TRZEBA ZAPYTAĆ,  bo inaczej może się źle skończyć 🤪 a jak tam u Was? O co Wasze dzieci zrobiły najbardziej absurdalne awantury?

#rodzicembyć #macierzynstwobezlukru #macierzyństwo #macierzynstwobezsciemy #macierzyństwobezściemy #matkapolka #rodzicielstwo #śmieszne
Dla nas to był dobry rok. Jest z nami Zelia ❤️
A jaki był dla Was 2022?
.
.
.
.
.
.

#podsumowanieroku #rok2022 #podsumowanieroku2022 #2022 #wielodzietni #macierzyństwo #matkapolka #rodzicembyć
Po raz kolejny dotarła do mnie prawdziwość stwi Po raz kolejny dotarła do mnie prawdziwość stwierdzenia, że "Nie to ładne, co ładne, lecz to, co się komu podoba" po podzieleniu się metamorfozą pokoju Zelii na fejsbukowych grupach wnętrzarskich. Przyjęcie było generalnie bardzo ciepłe, wręcz entuzjastyczne, ale jak zwykle - zjawiło się też paru malkontentów, którzy uznali za stosowne skrytykować i to dosyć złośliwie. Nie zrozumcie mnie źle - nie mam problemu z tym, że komuś się ten pokój nie podoba. Nie da się wpasować w każde gusta. Jednocześnie jestem zdania, że kultura na polskich forach internetowych leży i kwiczy. Ludzie nie potrafią czytać ze zrozumieniem, nie wiedzą czym jest konstruktywna krytyka, a przede wszystkim - nie zwracają uwagę czy zostali o nią w ogóle poproszeni. Jest różnica między pytaniem "Co sądzicie o mojej metamorfozie?" a stwierdzeniem "Chcę się pochwalić metamorfozą". 
Na kolejnych slajdach macie przykład kilku komentarzy jakimi uraczyła mnie jedna z internautek 😄

Ale ja dziś nie o tym. Ten "wstrętny obrazek czarnych dzieci" to pamiątka po mojej babci - przedwojenna wycinanka. Dwa lata leżała i czekała na swój czas (druga wycinanka z Kopciuszkiem wisi w galerii przy schodach). Od początku wiedziałam, że zasługuje na wyjątkową oprawę - dlatego napisałam w tej sprawie do Martyny z @oprawiamy_w_ramy #współpracareklamowa 🥰 Od dawna obserwowałam jej ramiarską pasję, nietuzinkowo i megajakościowo skomponowane oprawy i wiedziałam, że z tym obrazkiem uderzam tylko do niej, nikogo innego. Wysłałam jeden, a przyszły dwa - jeden to prezent z grafiką @mysiogonek ❤️ Obie ramy idealnie pasują i do siebie i do kolorów oraz retro klimatu pokoju. Na dodatek szyby są matowe i nie odbijają tak mocno światła - od razu widać, które ramki w galerii to te porządne, a które to ikeowska tanioszka (no offence, mam mnóstwo ramek z Ikei 😅). Przy okazji zapraszam Was serdecznie na kanał YT @oprawiamy_w_ramy, który Martyna prowadzi od niedawna i dzieli się bardzo pomocnymi radami w temacie oprawy, doboru ramek i odpowiada na najczęstsze pytania klientów. 

Co sądzicie o komentarzach z karuzeli? Macie podobne doświadczenia z kulturą wypowiedzi na internetowych forach? 🤔

#pokojdziewczynki#pokojdziecka
Uspokajam! Nie zachorowałam jeszcze na grypę w Uspokajam! Nie zachorowałam jeszcze na grypę  w tym sezonie (i mam nadzieję  nie zachorować), ale w związku z tym, że uderzyła mnie tegoroczna skala zachorowań na ten patogen wśród bliższych i dalszych znajomych - postanowiłam stworzyć dla Was posta z najbardziej podstawowymi informacjami na temat grypy.

Przede wszystkim GRYPA TO NIE JEST PRZEZIĘBIENIE. Jeśli przez kilka dni leżysz w łóżku zmieciony wysoką gorączką - to istnieje duże prawdopodobieństwo, że to właśnie była grypa. Więcej niż pewne jest,  że to nie było zwykle przeziębienie.

Druga ważna sprawa o której wiele osób NIE wie - ISTNIEJĄ LEKI PRZECIWWIRUSOWE NA GRYPĘ, NA RECEPTĘ i można w niektórych przypadkach podać je również profilaktycznie, po ekspozycji na wirus. U większości chorych na grypę wystarcza jednak leczenie objawowe: odpoczynek, dużo snu, spożywanie dużej ilości płynów i przyjmowanie leków przeciwgorączkowych i przeciwbólowych. Ważne: LECZENIE USTALA LEKARZ.

Dla dzieci (zwłaszcza do 5 roku życia) statystycznie groźniejsza pod kątem powikłan jest grypa niż covid. Aktualnie połowę chorych i większą część hospitalizacji  stanowią dzieci (zakaźność jest wysoka, a objawy bardziej intensywne niż u dorosłych).

My przechorowaliśmy grypę 5 lat temu rodzinnie (byłam w ciąży,  a Iwo miał 1,5 roku) i wychodziliśmy z powikłań przez miesiąc, a dwa tygodnie były koszmarne. Od tego czasu się szczepimy regularnie mimo, że zdajemy sobie sprawę,  że to nie daje gwarancji (skuteczność 40-60%), ale minimalizuje ryzyko. Rok temu w ciąży z Zelią zaszczepiłam się zarówno na Covid jak i grypę. W tym roku ze względu na nasze choroby nie zdążyłam zaszczepić Zelii (potrzebuje dwóch dawek) i bardzo się martwię żeby się nie zaraziła.

Dajcie znać w komentarzach czy przechodziliście kiedykolwiek grypę? A może macie ją za sobą w tym sezonie? I przy okazji - czy wiecie,  że macie szansę zachorować na inny typ grypy wc tym samym sezonie? 🙈

Ps. Zdjęcie testu pozytywnego 4w1 (blada kreska) na grypę typu A użyczyła @zborowskazofia, dziękuję ❤️

#grypa #epidemia #wirus #influenza #choroba #szczepienia #dzieci
#macierzyństwobezściemy #macierzynstwo  #macierzynstwobezlukru #pediatria #zdrowie #medycyna #szczepienia
Load More...

Newsletter

Subscribe my Newsletter for new blog posts, tips & new photos. Let's stay updated!

  • Facebook
  • Instagram
  • Pinterest
  • Email

@2019 - All Right Reserved. Designed and Developed by PenciDesign


Back To Top

Read alsox

Galaretka z pigwy

21 stycznia, 2022

Historia porodowa III. Narodziny Joszka

22 września, 2020

Historia mojej obrony

5 października, 2020