W ramach kolejnego odcinka z cyklu #zapiskizterapii postanowiłam się zająć (niezwykle popularnym) zjawiskiem toksycznego optymizmu (lub toksycznej pozytywności).
Zainspirował mnie do tego wszechobecny (również podczas ostatniej insta-burzy) nacisk na „noszenie głowy wysoko i koncentrację na pozytywach”. Podczas gdy założenie to samo w sobie nie jest złe i dla wielu osób może być mobilizujące do działania – trzeba uważać by w pewnym momencie nie stało się wewnętrznym imperatywem, który zakazuje nam przeżywania trudnych emocji w całym ich spektrum.
Mam tu na myśli przymus, który każe sądzić, że za wszelką cenę trzeba mieć zawsze i wszędzie ową gotowość do „podążania na szczyt” z uśmiechem, wbrew wszelkim przeciwnościom losu i definiowanie tego jako „wewnętrznej siły”. Forsowanie takiego przekonania jest dodatkowo stygmatyzujące dla osób, które w danym momencie nie spełniają jego założeń.
„Głowa do góry”, „Wszystko będzie dobrze”, „Nie użalaj się nad sobą” – na pewno każdy z nas zetknął się w życiu z podobnymi komunikatami.
Ta sama toksyczna pozytywność przejawia się również we wszelkich radach i pocieszeniach, którymi często z automatu raczymy rozmówców, będących w trudnej sytuacji (tak, wciąż większość z nas to robi!). Najczęsciej wynika to z poczucia bezradności – tak się objawia naturalna, ludzka potrzeba poszukiwania rozwiązań. Tymczasem stłumiona emocja nie zniknie – za jakiś czas wróci do nas ze zdwojoną siłą przy innej okazji.
Używając pseudopozytywnych komunikatów w odpowiedzi na trudne przeżycia, unieważniamy emocje drugiej osoby, utwierdzając ją jednocześnie w przekonaniu, że od przykrych emocji należy uciekać. W konsekwencji może to prowadzić do meta-emocji: wstydu i poczucia winy.
Oczywiście pozytywne nastawienie do życia jako takie jest zdecydowanie korzystne – natomiast warto się czasem zastanowić czy nie przybiera ono u nas patologicznej, wymuszonej postaci.
„Kiedy mówisz komuś, żeby myślał pozytywnie, tak naprawdę mówisz, że twój komfort jest ważniejszy niż jego rzeczywistość”
– Susan David
A jak to jest u Was? Często się spotykacie z toksyczną pozytywnością? A może uważacie, że bywa ona pomocna? Napiszcie co o tym sądzicie 👇