To zdjęcie, choć zrobione w środku lata – nie tylko idealnie obrazuje aktualny stan mojej posesji, która NADAL wygląda podobnie, ale mam wrażenie, że jest też idealną metaforą sytuacji w naszym kraju dzień po wyborach. A widzicie jak ja tutaj balansuję, próbując nie stracić równowagi? Wielu z nas ją straciło i dało się ponieść swoim pobudzonym układom limbicznym. Ja też się dawałam, wiele razy. Wiele razy, wiele lat temu się wściekałam i wyzywałam oponentów od idiotów i ciemnogrodu, żyjąc w przekonaniu o własnej wyższości moralnej i świadomości. Ale już mi przeszło. Przeszło mi po przeszło dekadzie rozczarowań politycznych i przed tymi oto wyborami po raz pierwszy byłam tak bardzo w kropce, że już bardziej się nie dało. Po raz pierwszy zrozumiałam jak to jest nie mieć absolutnie żadnego reprezentanta swoich poglądów, nie mieć ani trochę zaufania i wiary w kogokolwiek, oprócz może jakiegoś dobrze rokującego planktonu politycznego bez żadnych szans nawet na 0,1%… I to wszystko wcale nie z powodu braku znajomości sceny politycznej, ale z powodów zupełnie odwrotnych. Jeszcze dwa dni przed wyborami rozważałam oddanie nieważnego głosu po raz pierwszy w życiu. W końcu skorzystałam z ostatniego koła ratunkowego – telefonu do przyjaciela. Takiego, z którym mamy spójne poglądy jak z nikim innym. Rzucił pomysłem, przemyślałam i uznałam ten consensus za sensowny, choć delikatnie mówiąc mało satysfakcjonujący. Ale obowiązek obywatelski spełniłam i będąc teraz poza tą całą pierwszą linią frontu – obserwuję co się dzieje wokół. Ja nie żyję w bańce, nie jestem z tych, którzy twierdzą, że nie znają nikogo, kto głosował na PiS (więc jak to możliwe, że wygrał) ? Mam znajomych z bardzo różnych środowisk i o szerokim spektrum politycznych sympatii, co daje mi dużo korzyści osobistych. Na przykład pozwoliło na nabranie dystansu zarówno do swoich, jak i cudzych poglądów i zauważenie, że mogą one wynikać z przeróżnych czynników, niekoniecznie bycia ciemnogrodem lub lemingiem, wielkomiejskim wykształciuchem czy wiejskim moherem. Czy widzę zagrożenie w niepodzielnych rządach PiS? Osobiście widzę. Nie jest to jednak powód dla pogardy i braku szacunku, klasizmu i patrzenia z wyższością na osoby o innych przekonaniach niż moje. Nikt Wam nie odbiera prawa do żałoby, ale to nie powód do plucia wokół i wyzywania. To samo oczywiście myślę o oponentach, zwolennikach PiSu, wśród których widzę lustrzane postawy, ale mam wrażenie, że teraz ciszej siedzą, żeby nie dostać po głowie. Bez zrozumienia przyczyn podziałów i bez szacunku do siebie nawzajem – nie ma demokracji. Jest tylko wieczna wojna.
Refleksje po wyborach
previous post