Od niemal 1,5 roku próbuję oswoić społeczeństwo z naturalnie występującym w przyrodzie (a już zwłaszcza w środowisku pełnym dzieci ;)) BAŁAGANEM. A jednocześnie chcę w rozrywkowo-żartobliwy sposób (z domieszką lekkiej melancholii) przedstawić trudy macierzyńskiej codzienności. No bo któż z nas czasem nie ma ochoty paść na twarz w całym tym majdanie?
Czuję dużą ulgę odkąd zaczęłam padać na twarz literalnie, a przede wszystkim odkąd zaczęłam dokumentować to zjawisko na zdjęciach i rozpowszechniać je poprzez moje social media.
Co mi to dało? Po pierwsze spotkałam się z kolosalnym zrozumieniem ze strony innych matek (a w zasadzie rodziców w ogóle, bo ojcowie też często marzą by paść na twarz 😜), i to zarówno na gruncie zachwytu bałaganem (który wciąż jest pokazywany na IG dosyć niechętnie), jak i na poziomie wyczerpania rodzicielstwem.
Dziś Gniewko postanowił dla żartu wyciągnąć z piwnicy worek z plastikiem i rzucić go braciom na głowę 🙈 widzicie minę Joszka? 😬
I jak, znaleźliście dziś matkę z łatwością, czy było trudno? 😎