Minął kolejny dzień. Kolejne dramy, kolejne festiwale roszczeń, płacze, bunty, histerie, wrzaski, bijatyki. Mama piciu, mama siku, mama załóż mi buty, mama jestem głodny, mama a on mnie bije, mama powiedz mu coś, mama ja chce bajke, mama!
Ale gdzieś pomiędzy – małe, wielkie radości. Joszko budząc mnie udaje kotka i tak słodko miauczy. Iwo widząc truchło rozkładającego się od tygodni ptaka ze szczerą radością wykrzykuje: „Piękności!”. Gniewko nad ranem gramoli mi się pod kołdrę z dziecięcą ufnością, że złe sny pod opieką rodzicielki z pewnością odejdą w niepamięć.
Czasem uwielbiam być matką, a czasem nienawidzę. Ot, kolejny paradoks macierzyństwa.
Postanowiłam dołączyć do wyzwania @kobiecafotoszkola, a jako, że w tradycji żydowskiej kolejny dzień rozpoczyna się zaraz po zmroku (czyli według tych kryteriów mamy już poniedziałek :), to wrzucam je już dziś 😉 I tak – dobrze widzicie! To nowe #findmomchallenge! Jednocześnie jest to odpowiedź na pierwsze pytanie wyzwania – o moją specjalność. Ci, którzy są tu od dawna potwierdzą zapewne, że moje konto na IG nie jest konkretnie zdefiniowane tematycznie. Poruszam się trochę jak w malignie po obszarach mi bliskich, tych, które mnie dotyczą i tych, które mnie poruszają: macierzyństwo, zdrowie psychiczne, wnętrza, szeroko pojęta publicystyka, a na dodatek (a może na domiar złego?) moja autorska proza poetycka. Marketingowo pewnie wypada to słabo, bo tematycznie konto jest równie spójne jak moja osoba. Czyli – niespodzianka! – nie jest. Misz-masz i chaos – dzień dobry, to ja. Ale właśnie wspomniany powyżej projekt #gdziejestmatka od niemal roku odgrywa tu ważną rolę. Jest nie tylko wentylem dla moich trudnych emocji, definitywnym i publicznym zrzuceniem maski, ale i pomostem, na którym spotykam się z Wami, innymi matkami w poczuciu metafizycznej wspólnoty losu. I za to Wam dziękuję.
I jak tym razem? Było trudno zlokalizować matkę? 😊