Dziś przyszedł czas na #findmomchallenge nr 20! Z tej okazji postanowiłam zamknąć w obrazku całą rodzinę 2+3. Matka tradycyjnie schowana (tylko czy aby skutecznie?) i powiem Wam, że w kontekście dzisiejszego dnia to całkiem udana ilustracja rzeczywistości. Dziś bowiem ojciec wrócił z pracy, a tymczasem ja, po połowie dnia, spędzonej z „bombelkami”, usłyszawszy kolejne akustyczne zwiastuny braterskiego zatargu – czmychnęłam czym prędzej w sypialniane pielesze, zawczasu zamknąwszy za sobą drzwi. Na klucz.
Dziś chcę jednak wrócić do korzeni i oprócz zaprezentowania Wam moich ulubionych odsłon cyklu #GdzieJestMatka – przypomnieć również założenia całego projektu. Otóż #findmomchallenge powstało także po to, aby nieco oswoić ten bałagan i zacząć traktować jako nieodłączny element życia z małymi dziećmi, a nie powód do wstydu.
Sprzątanie przy dzieciach to często syzyfowa praca. Wieczory wolę poświęcać na coś bardziej rozwijającego niż odkurzanie i zmywanie blatów (jak np pisanie postów na IG 😉). Rozumiem, że nie wszystkim się to podoba, ale wiecie z czego to wynika? Z wpojonych przekonań. Jeśli sprzątasz, bo masz taką potrzebę – to po prostu Twój wybór, ale inni mają prawo do swoich priorytetów.
Wróćmy więc do bałaganu, bo to pierwsze, co zauważasz na każdym ze zdjęć. Dopiero po bardziej wnikliwym spenetrowaniu kadru wzrokiem dostrzegasz leżącą na podłodze twarzą do ziemi postać. Czy to gest rezygnacji czy wyczerpania? Czy zapadłam w sen zimowy, czy może już umarłam? Czy jestem jeszcze człowiekiem, czy może rzuconą w kąt, bezwładną kukłą? Bywa tak, że matki znikają, robią się niewidzialne. Zatracamy siebie w sobie, w rozgardiaszu codzienności, w nieustannym szale bycia wiecznym punktem odniesienia, statuą i sługą jednocześnie. Gubimy się w mnogości bodźców: płaczów, buntów i histerii, wydzielinach wtartych w obicia foteli i odciskach palców na szybach. Gubimy się w labiryncie słowa “MAMA” wykrzyczanym tysiące razy dziennie. Stąpamy po cienkim lodzie, umieramy wiele razy. A może po prostu “padamy na twarz”.