*CZY WOJUJĄCY WEGANIE MAJĄ COŚ WSPÓLNEGO Z RUCHAMI PRO LIFE? 
Etyczny weganizm (w którym główną motywacją jest minimalizacja cierpienia zwierząt poprzez całkowitą rezygnację z produktów pochodzenia zwierzęcego) w istocie spełnia kryteria religii / systemu filozoficznego, co odróżnia etycznych wegan od pozostałych (praktykujących weganizm z innych pobudek, np zdrowotnych, czy związanych z ekologią). Wydaje się, że to właśnie w tej grupie najczęściej pojawia się światopoglądowy radykalizm połączony z usilną chęcią „nawracania niewiernych”.
Przyczynkiem do napisania tego tekstu (i stories „radical vege” w wyróżnionych) był post @hania.es, propagujący dążenie do ograniczenia mięsa z otwartością na różne zasoby i możliwości ludzi, bez osądzania i wege terroryzmu (który niestety często widuję ostatnimi czasy). Od razu wiedziałam, że jej się za ten brak radykalizmu oberwie i nie zdziwiłam się gdy pojawiły się pierwsze komentarze oburzonych jej *wątpliwą* postawą moralną wegan. Jak grzyby po deszczu wyrosły kolejne zarzuty o relatywizm moralny przy akompaniamencie szantaży emocjonalnych *słusznie oburzonych*. Wyciągane kolejno, niczym asy z rękawa, wątki niewolnictwa, przemocy domowej czy Holokaustu miały za zadanie zobrazować analogię do okrutnej eksploatacji zwierząt, a jednocześnie ukazać moralne zepsucie „padlinożerców” (tudzież fleksitariańskich, zgniłych symetrystów), którzy zdają się tych oczywistości nie dostrzegać.

Wiecie co mnie uderzyło najbardziej? Niesłychane podobieństwo retoryki i działań radykalnych zwolenników weganizmu do wojujących członków ruchów pro life, walczących o całkowity zakaz aborcji. Mogę wymienić tu takie przykłady, jak: uporczywe uderzanie w moralność adwersarzy i stawianie siebie na moralnym piedestale, postrzeganie się jako walecznych obrońców życia „niewinnych istot, które nie mają głosu” (dokładnie te same hasła), fanatyczna skłonność do nawracania nieprzekonanych, potrzeba ciągłej atencji i publicznego afirmowania swoich cnót i wartości, a wreszcie – atakowanie ludzi różnego rodzaju materiałami (częściej brutalnymi grafikami czy filmami, aniżeli merytoryczną treścią). Obu grupom wydaje się to, rzecz jasna, absolutnie zasadne i adekwatne („cel uświęca środki”).

Tutaj muszę zaznaczyć, że nie wrzucam wszystkich zwolenników tych grup do jednego wora – pragnę jedynie zauważyć niebywałe podobieństwo w zachowaniach i argumentacji miłośników radykalizmów wszelkiej maści, niezależnie od wyznawanych poglądów. Jak słusznie zauważyła @agn.kaim – na tym poziomie zaangażowania w ideę nikogo nie interesuje realny wpływ na rzeczywistość i skuteczność, a jedynie poczucie moralnej słuszności. I to jest powód dla którego te osoby widzą świat zerojedynkowo, nie uznają „półśrodków” i „rozmywania tematu”, zdają się nie dostrzegać innych światopoglądów czy sytuacji życiowych.

Na koniec chciałabym, żeby to jasno wybrzmiało: nie jest moim celem robienie z wegan czy osób pro life oszołomów (jak mi już ktoś z niesmakiem zarzucił). Sama znam spore grono wegan, którzy nikogo nie oskarżają, nie atakują, nie nawracają, a myślę, że są znacznie bardziej skuteczni, dając innym dobry przykład swoim, własnym życiem. Pragnę również zwrócić uwagę, że przedmiotem moich rozważań nie była analiza i ocena zasadności moralnych pobudek zwolenników obu ruchów, a jedynie analiza podobieństwa metod ich działania.Będę wdzięczna jeśli w komentarzach polecicie Wasze ulubione konta promujące vege lifestyle bez tej całej, radykalnej otoczki. No i oczywiście dajcie znać co o tym wszystkim sądzicie
