Ciężko mi uwierzyć, że to już! Chwilę trwało wyłanianie pomysłów z magmy chaotycznych idei, poszukiwanie inspiracji, wybory kolorów ścian i mebli, tapet, szafy, dywanów, decydowanie czego się pozbyć, a czemu dać nowe życie… i oto jest! Pokój Zelii w pełnej krasie. Taka jestem dumna, bo to jednak w dużej mierze praca moich rąk.

Ta informacja mogła Wam umknąć, ale ten pokój był kiedyś mój. Mieszkałam w nim niespełna 20 lat zanim się wyprowadziłam z domu rodzinnego, potem zrobiliśmy remont i wprowadziliśmy się na „stare nowe śmieci”. Tak się jednak złożyło, że 4 lata temu nie mieliśmy na to pomieszczenie pomysłu. Mieliśmy wówczas trzech chłopaków, którym na najbliższe lata zaplanowaliśmy ogromny, wspólny pokój. Ten miał służyć jako domowe biuro, a w praktyce przez ostatnie 3 lata był głównie graciarnią, składowiskiem porzuconych przedmiotów, przez dłuższy czas także sypialnią Joszka, który z uwagi na nocne pobudki potrzebował często towarzysza snu. Trzeba jednak wspomnieć, że w okresie pandemicznej pracy zdalnej funkcja biura Mieszka również była w użyciu. Mimo wszystko pod kątem przemyślanej aranżacji to wnętrze mocno kulało. Potraktowaliśmy je po macoszemu – zmieniliśmy jedynie podłogę (wcześniej była tu wykładzina), ściany pomalowaliśmy w dosyć przypadkowych, chłodnych odcieniach, meble zostawiliśmy (stoją tu od dobrych 25 lat – jedynie ogromna, antyczna szafa znalazła się na parterze). Ten pokój jednak dosyć mocno mnie uwierał, tym mocniej, im większe rozmiary przybierała graciarnia. Pomysł na matermofozę nie przyszedł do mnie od razu po pojawieniu się Zelii. Zakiełkował kilka miesięcy później, nie wiem dokładnie jak i kiedy. Dość, że padł na żyzny grunt i owoce wydał dosyć szybko 🙂

Remont krok po kroku
Moim pierwszym wyborem po podjęciu decyzji o remoncie była tapeta. Wahałam się dłuuugo, bo wybór był ogromny i podobała mi się co druga (na końcu posta podaję wszystkie nazwy przedmiotów, które wzięły udział w metamorfozie). W końcu, po wielu namysłach klamka zapadła – ciemna, różnobarwna, kwiecista tapeta typu wielkoformatowej naklejki ściennej (naklejanej bez użycia kleju) miała nadać ton i stać się mocnym akcentem dla całego pokoju.
Do malowania ścian wybrałam plamoodporną farbę MAGNAT #kolorLove. Początkowo planowałam zaszaleć kolorystycznie, bo zachwyciła mnie mnogość urokliwych odcieni. Szybko jednak otrzeźwiałam i zrozumiałam, że jeden ciemny, mocny akcent w pokoju północnym w zupełności wystarczy. Poniżej macie przykład jak różnią się te same odcienie w innych miejscach pokoju. Warto pamiętać, że kolory na ścianie wypadają zawsze ciemniej.

Zdecydowałam się finalnie na odcień melonowej bieli, któremu znacznie jednak bliżej do kremu, niż klasycznej, chłodnej bieli. Widać to zwłaszcza w sąsiedztwie drzwi i listew przypodłogowych. Jasny kolor ścian pociągnął jednak za sobą kolejną decyzję – postanowiłam pomalować stare meble w pastelowych odcieniach, na dodatek każdy w innym! Ale o tym za chwilę. Najpierw ściany!

Jak wybrać kolor ścian w pokoju od strony północnej?
Musicie wiedzieć, że okna pokoju Zelii wychodzą na północny zachód, ale w miesiącach jesienno-zimowych słońce jest na tyle nisko, że praktycznie nie dociera tu wcale. W pozostałych wpada tu w porach wieczornych, latem także późnym popołudniem (na powyższym zdjęciu widać słońce odbijające się od otwartych drzwi balkonowych). Faktem jest jednak, że przez większość czasu bezpośredniego słońca tu nie uświadczymy i coś z tym fantem trzeba zrobić. Powierzchnia okien jest wprawdzie spora, a pokój robi wrażenie widnego, ale warto wziąć pod uwagę, że nie jest to pomieszczenie, które nazwalibyśmy słonecznym.

Jeżeli zależy Ci aby zyskać w takim wnętrzu więcej światła, to warto pomalować ściany w jaśniejszych tonach. U nas zdecydowanie lepiej prezentują się ciepłe odcienie. Marzysz o ciemniejszym, mocnym akcencie kolorystycznym? Ok, niech to będzie jedna ściana, ale nie ta naprzeciw okna. Ta powierzchnia odbija bowiem najwięcej światła. U nas tym mocnym akcentem jest tapeta. Gdybym dobrała do niej równie wyraziste, ciemniejsze tonalnie kolory (marzył mi się oliwkowy, pastelowy różowy czy prażony migdał z palety #kolorlove), pokój stałby się optycznie mniejszy i dużo ciemniejszy co prawdopodobnie dałoby efekt przytłoczenia. Jaka jest zatem moja rada? Nawet jeśli dany kolor bardzo Ci się podoba – zastanów się czy aby na pewno będzie wyglądał w tym konkretnym wnętrzu dobrze. Są pomieszczenia w których warto i można zaszaleć kolorystycznie, a są takie, gdzie efekt może być nie wart świeczki.

No dobra… ściany już są. Co teraz?
Zaraz po pokryciu ścian dwiema warstwami melonowej bieli MAGNAT #kolorLove wiedziałam, że to był strzał w dziesiątkę. Miałam porównanie z chłodnymi, delikatnymi błękitami, które były tu poprzednio i od razu widziałam kolosalną różnicę. Ten pokój zdecydowanie potrzebował CIEPŁA. Kiedyś nie doceniałam jak duże znaczenie może mieć wybór odpowiedniego odcienia bieli – różnice wydawały mi się tak niewielkie, że nie zawracałam sobie nimi głowy. Tymczasem okazuje się, że warto jednak bardziej się nad tym pochylić. Co więcej – po raz pierwszy zdecydowałam się pomalować sufit w tym samym odcieniu co ściany. Jakoś tak utarło się, że sufit trzeba zawsze na biało. O ile jest to zasadne przy ciemnych kolorach ścian – o tyle przy jasnych nie ma żadnego sensu, a wręcz może zniweczyć efekt końcowy.

Zaraz po pomalowaniu ścian – przykleliliśmy tapetę (z oczywistych, praktycznych względów w tej kolejności) i już byłam zachwycona. Na tym etapie wiedziałam już, że melonowa biel ścian będzie doskonałym tłem dla… kolorowych, pastelowych mebli. Pomysł na pomalowanie moich starych, drewnianych mebli kiełkował we mnie już od kilkunastu lat (jeszcze gdy mieszkałam w tym pokoju), ale odważyłam się zrealizować go dopiero teraz. Cały mój dom staram się tworzyć w duchu recyklingu i wykorzystywania na maksa tego, co mam na stanie – w przypadku tego pokoju tą ideę po raz kolejny udało się urzeczywistnić. Musiałam jednak postawić na perfekcyjny dobór kolorów mebli – tak, aby nie tylko pasowały do tapety, ale i do siebie nawzajem. Polecam do tego celu zainspirować się paletami kolorów, dostępnymi m.in. na Pintereście.
Na pierwszy ogień poszła biblioteczka

Malowanie biblioteczki zajęło mi sporo czasu, bo po pierwsze zaklejałam szybki, a po drugie musiałam zmatowić poprzednią warstwę białej lakierobejcy, którą trzy lata temu nieopatrznie ją pomalowałam (i od razu wiedziałam, że to był koszmarny błąd). Musicie przyznać, że zielona farba dodała jej niesamowicie uroku.

Druga w kolejce była ok stuletnia szafa (jedyny „nowy” mebel w tym pokoju), którą zakupiłam na Allegro. Następnie malowane było biurko i krzesełko, a na sam koniec łóżeczko ze szczebelkami, w którym spały dotychczas wszystkie nasze dzieci (a kupiliśmy je już używane prawie 10 lat temu). Łóżeczko dało mi bardzo popalić – nie polecam malowania łóżeczek ze szczebelkami. Okropnie niewdzięczna robota! Po tym wszystkim malowanie komody postanowiłam sobie na razie odpuścić 😉

Dlaczego zostawiliśmy czarne, metalowe łóżko?
Wciąż słyszę zarzuty, że to łóżko daje efekt „pokoju nastolatki” a przecież pewnie przez najbliższe dwa lata Zelia raczej nie będzie w nim spać. Fakt faktem, że moi rodzice kupili mi to łóżko gdy miałam… 17 lat i zostało w tym pokoju do dziś. Nie pozbyliśmy się go jednak ze wzgledów praktycznych. Stwierdziliśmy, że być może od czasu do czasu ktoś z nas będzie musiał towarzyszyć Zelii w nocy, czasem możemy też na nim przenocować jakichś gości, a ostatecznie przecież może poczekać na Zelię te kilka lat skoro stoi tu od kilkunastu i nadal świetnie służy? To myślenie nadal w duchu less waste. Jest dobre, jest ładne – to po co wyrzucać?

Na koniec dodatki i voila!

Bez wątpienia końcowy efekt WOW zrobił tutaj brudnoróżowy baldachim oraz galeria klimatycznych obrazków tuż obok. Przytulności dodał z kolei dywan, dopasowana kolorystycznie pościel i różnobarwne poduchy. Nie wiem jak u Was, ale u mnie zachwyt jest ogromny! Nie spodziewałam się, że wyjdzie nam to tak dobrze. Zdecydowanie warto było!
A jak Wam się podoba?



Lista produktów, które wzięły udział w metamorfozie:
- tapeta WallColors, Acacia Dark Blue
- obrazki w ramach złotych oprawione w oprawiamywramy.pl
- dywan IKEA Knardrup bladoróżowy, 160×230 cm
- baldachim z Allegro
- stare biurko i krzesełko Ikea Sundvik
- meble – starocie, szafa różowa Antic Studio na Allegro
- firany IKEA Silverlonn
- girlanda chorągiewek Celia, KAVE Home
- koc różowy Outheres, pościel zielona JYSK
- łóżko IKEA Meldal (niedostępne w sprzedaży)
- fotel rattanowy – staroć
- kolorowe, plastikowe skrzynki – 3 Sprouts
- farby do drewna Caparol Capacryl PU-Satin
(kolor zielony – Salbei 12, różowy – Granat 14, granatowy – Iris 0, żółty – Cognac 13, błękitny – Atlantis 13)
Materiał sponsorowany przez markę MAGNAT.