Ten post będzie pierwszym blogowym wpisem, choć powstał przeszło dwa lata temu. Pamiętam, że pierwszy raz zauważyłam wówczas, że moje pisanie wzbudza entuzjazm. Zawsze lubiłam pisać i wiedziałam, że mam w tym zakresie pewne umiejętności. Nie do końca jednak umiałam oszacować na ile duże i na ile mnie samej pisanie jest potrzebne. Nie mniej, to właśnie pozytywny odzew po tymże poście sprzed 2 lat sprawił, że postanowiłam zamienić mojego Instagrama z płytkiej rzeczki mało ważnych obrazków z życia w coś nieco głębszego. Początki nie były łatwe, ale z biegiem czasu obraz tego, jak ma wyglądać moje konto zaczął się coraz mocniej klarować. Aż doszłam do etapu, w którym odkryłam, że Instagram mnie ogranicza, bo:
- część osób nie ma Instagrama, a lubi i chce czytać moje teksty
- dozwolona liczba znaków w Instagramowych postach to dla mnie zdecydowanie za mało, a dopisywanie kolejnych części w komentarzach bywa nieco męczące zarówno dla mnie, jak i dla czytelników
- baza tekstów na własnej, osobistej stronie wydaje się być rozwiązaniem bezpieczniejszym i bardziej przystępnym dla szerszego odbioru treści
Piszę do Was na Instagramie już od dwóch lat. Mam więc sporą bazę tekstów, które zamierzam tutaj skopiować po to, żebyście mieli do nich swobodny, niczym nieograniczony dostęp. Mam nadzieję, że będzie Wam tu dobrze – rozgośćcie się i częstujcie tym, co już zdążyłam wrzucić.
Wszystkie nowe teksty będę starała się publikować jednocześnie na moim Instagramowym koncie, choć może się zdarzyć, że będzie to wersja skrócona, a do dłuższej będę odsyłać właśnie tutaj.
A tymczasem 5 sierpnia 2018 roku pisałam tak…
To moje ulubione zdjęcie z naszej zeszłorocznej sesji rodzinnej w wersji 2+2. Dziś mija dokładnie rok. W kolejnym miesiącu był już z nami Joszko w fazie mocno prenatalnej, choć jeszcze przez chwilę nie mieliśmy o tym pojęcia.
.
Pytają mnie czasem jak to jest z trójką? (najczęściej te osoby, które nie przekroczyły magicznej granicy wielodzietności)
.
Jest trudno. I czasem jojczę nad swym losem, płaczę, rwę włosy z głowy i mam ochotę wyskoczyć przez okno. Zdecydowanie częściej niż kiedyś mamy domowy Armageddon. Histerie płaczliwego 4-latka, bunt obrażalskiego 2-latka i do tego wrzeszczący jak żadne z naszych dotychczasowych niemowląt, 2-miesięczny panicz. Kiedyś Wam opiszę taką scenkę rodzajową – może warto zapisać sobie w pamięci takie chwile, żeby w przyszłości wspomnieć z uśmiechem jaką drogę się przeszło.
.
Ale nie żałuję. Kilkanaście razy w ciągu dnia zerkam na nich z podziwem. Każdy z nich jest inną, zupełnie odrębną osobą. I jednocześnie każdy z nich jest moją ulubioną osobą. Podziwiam jak bardzo się między sobą różnią, choć przecież mają tych samych rodziców. To fascynujące, zwłaszcza z punktu widzenia jedynaczki. Mamy w domu trójkę świeżych istot ludzkich, które na naszych oczach dynamicznie się rozwijają, przechodzą kolejne stopnie wtajemniczenia w ten Świat, a my im w tym towarzyszymy. Gniewko zachwyca elokwencją, zainteresowaniami, umiejętnością budowania fantastycznych, skomplikowanych budowli. Iwo codziennie zaskakuje kilkudziesięcioma nowymi słowami, które wymawia po raz pierwszy, ale w tak oczywisty sposób jakby znał je od zawsze. Joszko zaczyna się uśmiechać, reaguje na nasze słowa i gesty. Każdy jest na innym etapie, ale każdy z tych etapów tak samo cieszy i fascynuje jak za pierwszym razem.
I wreszcie – pięknie się patrzy na rozwój ich relacji, jak zmienia się ich dynamika. Więź Gniewka i Iwa wygląda dziś zupełnie inaczej niż rok temu. Oni się coraz fajniej bawią, coraz lepiej rozumieją, coraz bardziej lubią… i coraz więcej biją 😉 Ich reakcje na Joszka też nas zaskoczyły – pozytywnie. I choć pewnie czeka nas niejedna trudna chwila – obserwacja tej trójki mnie fascynuje.
2 komentarze
Kochana trzymam kciuki za blog. Może (raczej tak :))) w końcu znów będę miała swój ulubiony blog. Kiedyś miałam wiele, sama blogowałam regularnie i namiętnie dobre 10 lat albo i dłużej.
Nigdy nie pogodzilam się do końca z ograniczeniami krótkiej formy – Facebook jej nie narzuca, tak formalnie, ale i tak trend jest taki. Bu te posty były krótkie. Brak mi miejsca na dluższe treści, brak mi dłuższych treści, spokoju i namysłu, jaki towarzyszył pisaniu w sieci w blogowych czasach (kiedy jeszcze nie było fb w ogóle). Mam nadzieję, że dzięki Tobie, Twoim długim i przemyślanym tekstom, uda się również mi przywołać ducha tamtego czasu.
:*
Dziękuję Ci bardzo 🙂 Dopiero ogarniam, że mam tu opcję zatwierdzania komentarzy – stąd taki poślizg 🙂