Ostatnio podczas spotkania w kameralnym, zaufanym gronie – podzieliłam się informacją o moich objawach psychosomatycznych związanych z zaburzeniami lękowymi (które, swoją drogą, bardzo mocno przycichły przez ostatnie miesiące). Dokładnie chodziło o stres w początkowej fazie niepokojących objawów chorobowych (typu gorączka u dzieci). Mimo, ze takie sytuacje są zazwyczaj stresujące dla rodziców i wiekszosc bedzie odczuwała jakiś niepokój – mój umysł wówczas przechodzi w tryb „walki i ucieczki”. Zaczyna się od bólu jelit i biegów do wucetu i z powrotem. To potrafi przybrać takie rozmiary, że czasem sama nie wiem czy ja też przypadkiem nie mam jakiejś jelitówki. Tym razem jest dużo lepiej, ale ja nie o tym chciałam… otóż bliska mi osoba – z troski o moje zdrowie i ze szczerym zmartwieniem w głosie skomentowała moje wyznanie słowami: „Ty nie możesz tak robić! Ty nie możesz sobie na to pozwolić! Ty sobie robisz krzywdę!”… no cóż, jestem przekonana, że to było powiedziane w dobrej wierze, ale – to naprawdę nie pomaga. Nie da się – pstryk – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zmienić w mig wykształconych przez 30 lat przekonań, niewlasciwych wzorców zachowań czy zniekształceń poznawczych. Tym bardziej nie da się tak łatwo wyplenić mechanizmów powiązanych z fizjologią człowieka. Różnica miedzy osobą „zdrową” a mną polega na tym, że mój umysł interpretuje pewne obiektywnie niegroźne sygnały jako zagrożenie (najczęściej na wyrost). Organizm w tej sytuacji reaguje adekwatnie do tego co podpowiada mu umysł i w osobniczy sposób radzi sobie z wyrzutem adrenaliny. Cała sztuka polega na realnej zmianie przekonań i stopniowym przesunięciu granicy tego co racjonalnie warto interpretować jako rzeczywiste zagrożenie. Terapia jest procesem wychodzenia z umyslowych pułapek jakich przez 30 lat zastawiłam na siebie sporo. Dlatego robię trzy kroki naprzód i dwa do tyłu. Dlatego to trwa i czasami wątpię, czasami brakuje mi zasobów na radzenie sobie. A innym razem jestem łagodna i wyrozumiała i daję sobie przestrzeń na popełnianie błędów. Czasem bardzo sobie nie radzę, a innym razem radzę sobie świetnie. Trzeba raz na zawsze zrezygnować z dychotomii myślenia.
Trzy kroki do przodu i dwa do tyłu.
previous post