Dziś sprzedaję Wam moją idealną wizję rodzicielstwa. Droga do ideałów najczęściej okupiona jest bólem, potem i łzami. W teorii jestem dobra – z praktyką bywa gorzej, ale nadrzedną dla mnie wartością jest uznanie podmiotowości dziecka i szacunek do niego. Jeśli popełnię błąd – przepraszam moje dzieci. Nie przepraszam, że „widzisz do czego mnie doprowadzileś” – przepraszam za swoje zachowanie, czymkolwiek nie byłoby ono sprowokowane. Zawsze są alternatywne możliwości reakcji – te złe wynikają z naszych słabości. Każdy ma prawo do słabości, ale grunt to wziąć za nie odpowiedzialność. U mnie nie ma i nie będzie miało racji bytu przysłowie o dzieciach i rybach.
„Wiele badań dowiodło, że ani wychowanie autorytarne, ani wychowanie permisywne nie jest dobre dla dzieci i ich rodzin. Najlepszym wychowaniem jest takie, które nazywam autorytatywnym. Rodzice posiadają wypracowany autorytet w relacji z dziećmi, ale nie są przy tym autorytarni. Są świadomi swojej władzy nad dzieckiem i prowadzą je przez życie, ale dbają przy tym o ochronę ich integralności. (…) Wszyscy chcielibyśmy, żeby nasze dzieci robiły to, co im mówimy. Czy może to działać bez nauki posłuszeństwa? Ale czy naprawdę chcemy, żeby dzieci zawsze robiły dokładnie to, co im mówimy? Czy ma to być dla nich dobrym przygotowaniem do przyszłego dorosłego życia? A może wolelibyśmy, żeby wyrosły na krytycznych ludzi, którzy będą w stanie podejmować własne decyzje i świadome wybory, bez podporządkowywania się innym, bez ulegania manipulacji i presji?
Dzieci nie potrzebują doskonałych rodziców. Rozwijają się najlepiej, kiedy żyją w otoczeniu ludzi autentycznych, którzy nie udają, że wiedzą wszystko, ale za to chcą stale pracować nad sobą.”
Jesper Juul