Dlaczego nie wierzę w ideę siostrzeństwa, jako jakiejś szczególnie silnej więzi obcych sobie kobiet, której jedynym punktem stycznym miałyby być doświadczenia powiązane z płcią?
Nie wierzę dlatego, że jej nie czuję. Nie neguję, że dla innych to zjawisko jest realne, że jest ważne, że stoją za nim wspólne doświadczenia, emocje, potrzeby jak i realne działania, ale nie oczekujcie ode mnie żadnych wyznań wiary w tym kontekście. Bo kobieta kobiecie równie dobrze może być wilkiem (czy może raczej wilczycą), w zależności od sytuacji, a to dla mnie wyklucza przekonanie o jakiejś „szczególnej, magicznej więzi” czy porozumieniu „ponad podziałami”. Podziały są realne i to one, oparte głównie na światopoglądach, wartościach, przekonaniach tworzą faktyczne wspólnoty interesów. Płeć w rzeczywistości ma mniej istotne znaczenie, czy to się nam podoba, czy nie.
Pewne wspólne doświadczenia kulturowe czy biologiczne powiązane z płcią są faktem, choć i tutaj można wskazać ogrom różnic w ramach spektrum kobiecości. Wiele osób zauważa, że inaczej wychowuje się dziewczynki i chłopców, że kobiety wciąż spotykają się z dyskryminacją na różnym tle i to też przyczynia się do poczucia wyczuwalnej wspólnoty losu, nici porozumienia „ponad podziałami”. Ale czy rzeczywiście płeć ma tak kolosalne znaczenie? Bycie kobietą jest istotną częścią tożsamości dla wielu z nas, ale jej doświadczenie jest tak różne przez wzgląd na ogrom, różnych czynników środowiskowych: wychowanie, edukację, zamożność, wszelkie rodzinne dysfunkcje, doświadczenia życiowe. Stawianie poczucia siostrzeństwa na piedestale, jako szczególnej więzi tożsamościowej między kobietami jest dla mnie rodzajem fetyszyzacji płci.
Znacznie większą wspólnotę losu odczuwam między osobami o podobnej do mojej mentalności, światopoglądzie, wrażliwości, czy doświadczeniach i nie mam poczucia, że ma to związek z płcią. Na swojej drodze każda z nas spotka zarówno niejedną kobietę życzliwą, jak i taką, którą wbiłaby nóż w plecy, mając w d… owo „siostrzeństwo”. Bo tak naprawdę liczy się człowiek, nie płeć. PS. W ramach ciekawostki dodam, że będąc w ciąży nigdy w żadnej kolejce nie zostałam przepuszczona przez inną kobietę